Gdy wybierałem film na wieczór i przypadkowo wylosował mi się „Motel”, zrobiłem błyskawiczny research. Okazało się, że prawdopodobnie będzie to obraz z gatunku „home invasion” nawiązujący do tematyki snuff movies (oboma tymi motywami nie przepadam, a nawet wręcz ich nie trawię). Ale okazało się też coś innego. Otóż w „Motelu” główną rolę gra „NOT SURE” ( Luke Wilson zawsze będzie mi się kojarzył z głównym bohaterem jedynego w swoim rodzaju filmu „Idiokracja”). No i po prostu nie mogłem nie odpalić.
Fabuła, jak to w takich horrorach bywa, jest nieskomplikowana. Oto mamy młode małżeństwo, któremu w trasie psuje się samochód. Chcąc nie chcąc, muszą gdzieś spędzić noc. Trafiają do motelu. Taniego, obskurnego motelu przy drodze. Meldują się w pokoju, kłócą się a w końcu, żeby zabić czas, włączają na na video kasetę, znalezioną w „apartamencie” A na owej kasecie widać jak, ktoś nie zabija czasu, natomiast zabija brutalnie, niewinną ofiarę. Po bliższym przyjrzeniu się, bohaterowie dochodzą do wniosku, że taśma nagrana została w lokun, w którym się zameldowali. Od tej pory nie będą bezpieczni.
Muszę przyznać, że fabuła, mimo, że prosta, typowa i pretekstowa, ma swój klimacik. I to już w sumie pierwszy mały plusik. Niby nic wielkiego, ale trzeba przyznać, że filmy spod znaku „home invasion” lub czerpiące z motywu „snuff”, często obywają się w ogóle bez fabuły, lub mają taką, że grupa bogaczy lub jakiś nieznajomych chce dać upust morderczym skłonnościom. W „Motelu” jest trochę więcej i choć to nie mistrzostwo świata, to mamy dość nastrojowe, zagęszczające atmosferę wprowadzenie, przy okazji ukazujące motyw „snuff” niejako od kuchni (albo inaczej, pokazujące co się być może przydarza jeszcze przed włączeniem kamery). Nie dość, że jest to nie tak często spotykane, to jeszcze na dodatek paradoksalnie dodaje realizmu. Nie mamy niewiarygodnego festiwalu surrealistycznej przemocy, mamy za to mocne poczucie zagrożenia i aspekt „polowania”. Jest to nawet wciągające. Niekoncentrowanie się na scenach gore a raczej na próbach schwytania ofiary, w kontekście flimów snuff, jest niby oczywiste a jakoś nieograne. A wypada to zgrabnie.
Duża w tym zasługa odpowiedniego tempa i paru przemyślanych fabularnych chwytów. Film cały czas trzyma w napięciu, poczuciu zagrożenia i niepewności. Sporo się dzieje, są zwroty akcji, a motel, będący w istocie planem filmowym dla filmów „snuff” (sorry za mały spoiler), kryje w sobie parę niespodzianek i tajemnic, które sprawiają, że bohaterowie nie „są pewni dnia ani godziny”. Trzeba szczerze przyznać, że akcja mająca miejsce w „Motelu” jest w zasadzie wzorcowa dla „home invasion”, gęsta, intensywna, powodujące momentami wstrzymywanie oddechu i palpitację, a samo zakończenie też ma w sobie pewną dawkę mocy. No i sprawa ma się podobnie, jak w przypadku wprowadzenia fabuły i ogólnego na nią pomysłu. Niby wszystko proste, ale w zasadzie nie aż tak całkiem oklepane. Za to zgrabnie, sensownie (np. pod względem dramaturgii) pomyślane i warsztatowo na satysfakcjonującym poziomie.
Po powyższych akapitach wydawać by się mogło, że „Motel” to film po prostu świetny. Oczywiście tak nie jest. Jest to krótki, nieskomplikowany obraz, pozbawiony jakiegoś głębszego przesłania czy choćby rozbudowanej, zaskakującej historii. W końcu to tylko „home invasion” Ale „home invasion” trzymające w napięciu, dostarczające satysfakcjonującej dawki dreszczyku i dramaturgii, sprawne warsztatowo, no i z jakimś tam w miarę działającym na wyobraźnię zalążkiem pomysłu fabularnego. Podsumowując: „Motel” jest jak „Not Sure”, teoretycznie niczym nie wyróżniający się przeciętniak, jakich wiele, a mimo wszystko jakiś taki pozytywny i w gruncie rzeczy dający radę.
http://horroryonline.pl/film/motel-vacancy-2007/381