MINOTAUR
Czy myśleliście kiedyś o seksie międzygatunkowym? No jasne, że tak, nie próbujcie nawet zaprzeczać, wujka nie oszukacie.
Dlaczego o to pytam? Ponieważ władczyni dawnego królestwa, podpuszczana zarówno przez parobków jak i szychy współczesnych czasów decyduje się na kopulacje z bykiem, czego efektem jest spłodzenie tytułowej bestii.
Wytłumaczenie tych czynów jest takie, że ludzie dość mieli już mazania miodkiem niewzruszonych posągów czy przełamywania bólu kręgosłupa schylając się przed rogatą podobizną. Chcieli zwyczajnie i po ludzku czcić kogoś, kto istnieje naprawdę, a co za tym idzie da się go poczochrać, porzucać piłeczką i takie tam.
Na ich nieszczęście, z łona królowej nie wyszedł pocieszny bykoczłek, który jest idealnym kompanem na przechadzkę po parku, lecz żądny krwi i danin potwór, którego trzeba było zamknąć w labiryncie.
Jak co kilka lat, grupka dzieciaków z pewnej wioski zostaje porwana, by być złożona w ofierze potworowi. Na szczęście, Tom Hardy (Batmanowy Bane) wraz z kumplami zamierzają upolować monstrum i okryć się chwałą czy za co oni tam walczyli.
Stworek zrobiony jest fachowo, a jego wykończenia, choć niezbyt spektakularne, cieszą oko. Zbyt wiele oryginalności tu nie ma, bo jak wiadomo, tę opowieść słyszeliście jeszcze w szkole średniej, ale czas spędzony przy filmidle na pewno nie będzie stracony.
Dla zainteresowanych:
Werdykt: