DEAD MEAT – MARTWE MIĘSO
Słynny żart, traktujący o tym, że zespół napięcia przedmiesiączkowego u kobiet, jest mniej więcej tym samym, co choroba wściekłych krów u parzystokopytnych, zna chyba każdy. Natomiast nikt, prócz pomysłodawców tego przedsięwzięcia, nie wpadł na pomysł, że „bovine spongiform encephalopathy”, może wywołać apokalipsę zombie. Oczywiście, pod warunkiem, że upierdoli cię krowa.
„Martwe mięso”, to chyba jedyny znany mi film o zombiakach, który został wyprodukowany w państwie, które miało, według premiera Tuska stać się drugą Polską (a może odwrotnie). W każdym razie, ów kraj, który słynie z przeróżnej maści serów, pięknych zamków i cudownych plenerów, wydał na świat ten rozkoszny film.
Sama warstwa fabularna jest tylko tłem, wstępem do rozwałki, która ma wciągnąć widza w spektakl gore, serwowany przez młodych Irlandczyków, którzy są odpowiedzialni za ten film. Flaków i flaczków jest tutaj stosunkowo niewiele, choć sam wygląd martwiaków stoi na przyzwoitym poziomie. Elementy komediowe również się znajdą, jak na przykład scena, gdy bohaterowie mylą żonę dopiero co spotkanego jegomościa z zombie ( nie każdy musi się w końcu uśmiechać ).
Jeśli chcecie zobaczyć, w jaki sposób odpoczywają żywe trupy, poczuć prawie że namacalny zapach krowiego łajna i machnąć 3 bronxy, możecie śmiało sięgać po ten film.
Na koniec, mała rada:
Pamiętajcie, ugryzienie krowy może być bolesne.
Dla zainteresowanych:
Werdykt: