–
LUNATYCY
Mój kot Józek to kawał skurwysyna, który wydaje się być naturalnie predysponowanym do zabijania psychopatą. Pomimo jego morderczej natury cieszę się, że pląta mi się pod nogami i molestuje kable.
Jedynym czego boją się upiorne kotołaki przedstawione w tym dziele są właśnie pospolite sierściuchy, które zdają się być ich naturalnym wrogiem.
Wyobraźcie sobie matkę i syna, którzy żyjąc ogromną ilość lat posilają się energią życiową ludzi, najlepiej dziewic. Lubią się też ze sobą dupczyć, ale to oddzielna sprawa.
W oko synalka wpada pewna jeszcze nie śmigana kobitka, która zadurza się w kryjącej się pod ludzką postacią bestii.
Do zabawy w kotka i… kotka miesza się jeszcze miejscowy stróż prawa, który jest zapalonym kociarzem, wdającym się w długie filozoficzne dysputy ze swoim zwierzakiem.
Monstra posiadają łącznie trzy poziomy zmiany kształtu i potrafią uczynić siebie oraz dowolnego rodzaju przedmioty niewidzialnymi.
Oglądając tę produkcje czułem się jak ponury żniwiarz na golasa ujeżdżający świniaka … innymi słowy dziwnie.
Ubaw był całkiem niezły, ale trzeba lubić takie dziwadła żeby jako tako się przy nich bawić.
Dla zainteresowanych:
https://www.youtube.com/watch?v=yIFpH9-Svuk
Werdykt: