Chociaż jestem początkującym recenzentem amatorem, już zdążyłem poznać prawdę, że łatwo ocenia się dzieła bardzo dobre oraz „dzieła” bardzo złe. Od siebie dodam, że te przeciętne, w których wszystko jest średnie, też jakoś się da. A jak ocenić te, które mają elementy naprawdę udane oraz naprawdę nieudane? Proste wyciągnięcie średniej wydaje się nieuczciwe. A takim właśnie filmem jest „Las samobójców”.
Bohaterem tej produkcji są dwie siostry bliźniaczki, z których jedna jest nauczycielką w Japonii, i która w czasie szkolnej wycieczki zaginęła w lesie na stoku góry. Las ten wśród tubylców ma bardzo złą sławę i związana jest z nim straszna legenda (po samym tytule widać jaka). Chociaż Azjaci już położyli na zaginionej nauczycielce eee… znaczy już ją skreślili, jej bliźniaczka rusza na ratunek i to pomimo tego, że wszyscy skośnoocy ją od tego odwodzą, mówiąc żeby „nie schodziła ze ścieżki choćby nie wiem co” i już w początkowych scenach łopatologicznie informują, czym to może grozić (wizje, mroczne wizje, mściwe duchy a dalej-patrz tytuł).
Przyznacie chyba, ze brzmi to znajomo (czyt. wtórnie)? Ja, po zapoznaniu się z legendą, pomyślałem- oby nie skończyło się tak jak na bank wiem, że się skończy.
No ale popatrzmy na sceny-straszaki. Mamy japońskie starsze panie (w sumie japońskie starsze panie są straszne), japońskie, mroczne nastolatki itd. (jumpscrnes) no i oczywiście, jak już zanurzymy się w głąb lasu, akcje żywcem wyjęte z Blair Witch Project (wariujący kompas, mylenie kierunków, rzeka płynąca nie w tą stronę itd).
Oczywiście straszy się też samą przyrodą -raz szerokie plany, widoki z lotu ptaka, innym razem detal typu robak, ślimak. W sumie wygląda to bardzo ładnie i spełnia swoją rolę. Dużo tego a jeszcze dochodzą zajawki z gatunku „morderca z lasu”. Ale wiecie co? Ten miszmasz podany jest naprawdę nieźle. Niby same schematy, ale zmiksowane i zaserwowane subtelnie, nawet się sprawdzają.
Jumpscenes są naprawdę przerażające, las jest naprawdę przytłaczający, a cała reszta, dzięki temu wymieszaniu, wciąga przez większość seansu i sprawia, ze fabuła nabiera rumieńców i zdaje się obiecywać, że wcale nie będzie sztampowo. A jeszcze dochodzi dramatyczna przeszłość sióstr, która zdaje się być powiązana z rozgrywającym się koszmarem. Ogólnie w temacie straszenia jest naprawdę dobrze (a to jest rzecz najważniejsza dla horrorów).
No i pozytywne jest aktorstwo. Główną, podwójną rolę gra Natalie Dormer, która nieźle daje radę.
Napisałbym, że nawet bardzo dobrze, ale każdy kto zna jakąś parę bliźniąt na pewno wie, że niuanse mają znaczenie (charakteru, odruchów itd). Tego tu nie ma (a w filmie jest wyraźnie powiedziane, że siostry są wręcz przeciwieństwami, co z resztą ma znaczenie dla fabuły), więc różnicę wydobyto najbardziej prostacko jak się da-kolorem włosów. Ale koniec końców, gdy Natalie jest pokazana „pojedynczo”, czyli przez większość filmu, jest bardzo przekonująca.
Czyli można powiedzieć, że wszystko nieźle (straszne momenty, umiejętnie prowadzona historia, ładne plenery, dobre aktorstwo), ale potem nadchodzi zakończenie. I nagle wszystkie moje obawy z początku filmu spadają mi na łeb niczym kowadło na Elmera Fudda. Jest dokładnie tak, jak wiedziałem, że będzie a wszystkie zgrabnie połączone motywy i wszystkie rekwizyty „uciekawiające” historię okazują się…no właśnie po prostu rekwizytami. Niczym więcej.
No i jak ocenić taki film? Mogę go polecić ludziom, którzy horrory oglądają nieczęsto (a najlepiej bardzo rzadko), bo w sumie jest nieźle zagrany, ładnie sfilmowany, przez większość seansu zaciekawia i jest w kliku momentach naprawdę straszny. Horroromaniaków raczej ostrzegam: wtórna historia, wtórne sposoby straszenia (chociaż ciekawie połączone), wtórne zakończenie. Sztampa całkiem niezła w odbiorze? Pewnie oksymoron, ale świat filmu z pewnością zna takie kurioza, a świat horroru to chyba nawet aż za dobrze.
http://horroryonline.pl/film/las-samobojcow-the-forest-2016/355