THE LAIR OF THE WHITE WORM
–
KRYJÓWKA BIAŁEGO WĘŻA
Prędzej uwierzyłbym w to, że dzięki moim wypocinom prezentowanym na blogu stanę się sławny, bogaty i kupię sobie żywego rekina, niż że przyjdzie mi recenzować film, w który Hugh Grant, hollywoodzki piękniś i jebaka gra jedną z głównych ról.
Powiem wam od razu, że w życiu nie widziałem tak posranych scen przedstawiających wizje/sny i nigdy nie miałem tyle radochy z ich oglądania.
Pod względem technicznym jest tak źle, że z zażenowania można wybić sobie zęby podczas przypadkowego spazmu spowodowanego niekontrolowanym brechtem. Jeśli chodzi o fabułę, jedynie pokrótce wam ją zaprezentuje. Opowieść traktuje o kapłance węża-boga, którego czaszkę znajduje nastoletni okularnik, będący amatorem archeologii.
Wężowa babeczka kusi niczego nie podejrzewających chłopców, zatapia kły w szyjach nieszczęśników i praktykując staroszkolną czarną magię karmi łuskowatego Boga ciałami niewiernych.
Kobita zdolna jest do gryzienia długimi zębami po penisach, wyszydzania braku świeżości w jamach ustnych swoich ofiar i paradowania topless z kolczastym dildo.
Oprócz wspomnianych już ciekawostek, zobaczyłem takie posrane akcje jak plucie jadem na krzyż, porównanie unoszenia flamastra do erekcji czy tańczącego wężo-policjanta ogłupionego przez dźwięki kobzy.
Nie oglądało się tego jakoś rewelacyjnie, ale choćby dla tych kilku głupich tekstów i robionych w Paincie scen warto to sobie zarzucić.
Dla zainteresowanych:
http://www.youtube.com/watch?v=TRdjfhCHG70
Werdykt: