Jak wielkie przyrodzenie trzeba mieć, żeby zagrać w takim filmie… nie mam pojęcia. Prawdopodobnie rozmiarów wyposzczonego nosorożca.
W produkcji tej, ilość pajęczaków przypadających na metr kwadratowy jest tak zatrważająca, że wywoła natychmiastowy napad sraczki u każdego arachnofoba.
Zachęcony recenzją tego filmu napisaną przez Patryka Karwowskiego, prowadzącego blog „Po napisach” odpaliłem go sobie dzisiejszego dnia, by umilić sobie poranek i… siedziałem jak wryty.
Ptaszniki w liczbie cholernych kilku tysięcy postanowiły rozpocząć wesołą i raźną wędrówkę przez pola, lasy, łąki, pastwiska, domy i wentylacje.
Nie lękając się niczego i nikogo przypuściły atak na mieszkańców oraz zwierzęta, siejąc śmierć, spustoszenie oraz okazjonalnie zawijając ofiary w kokony.
Co ja wam będę gadał, sceny z pajęczakami zrobione są wyśmienicie i choć upierając się można ponarzekać na kilka dłużyzn, to film ten sprawia świetne wrażenie i pozostaje w pamięci na bardzo długi czas.
Co prawda część z was (zapewne niewielka) będzie narzekać na to jak wiele pająków musiało pożegnać się ze światem podczas produkcji tego filmu, ale mnie to jakoś nie martwi… wiem, szuja ze mnie.
Polecam to dzieło każdemu, kto chce wyleczyć się z lęku przed nurkowaniem, ponieważ po seansie morska toń i zamieszkujące ją kreatury będą waszym najmniejszym zmartwieniem.
Dzięki Patryk, jestem Ci winien ptasznika… znaczy browara.
5 komentarzy
Tytuł kojarzy mi się z opowiadaniem Edgara Poe 😉
Bo ten film jest na podstawie tego opowiadania )
Zobaczcie co pojawiło się przed chwilą na blogu, Poe przewraca się pewnie w grobie 🙂
chyba wolałem wersje cormana 🙂
Nie każdy boi się pajunków ;p