DER TODESKING – KRÓL ŚMIERCI
Gość odpowiedzialny za recenzowanego ostatnio „Nekromantika” stworzył opowieść składającą się z siedmiu części, przedstawiających ostatnie chwile ludzi, którzy mieli dość pałętania się po Ziemi i postanowili w mniej lub bardziej szokujący sposób odebrać sobie życie.
Facet ma naprawdę zdrowo nakopane pod deklem, że stworzył coś takiego, ale przyznać trzeba, że sam pomysł jest zacny. Jak poszło z wykonaniem ? Bardzo różnie.
Części podzielone są na dni tygodnia, w których umierają bohaterowie. Żebyście wiedzieli o co tu mniej więcej chodzi, postaram się pokrótce streścić wam każdą historyjkę.
Poniedziałek – Facet rezygnuje z pracy, ogarnia chałupę, po raz ostatni karmi złotą rybkę po czym zażywa śmiertelną dawkę leków kąpiąc się w wannie. Żeby chociaż zrobił szpagat albo co, wyglądałoby to ciekawiej.
Wtorek – Brodaty i kudłaty człek dostaje pożegnalny list od samobójcy z poniedziałku, po czym wypożycza kasetę z nazistowskim horrorem.
Gdy jego kobita wraca na chałupę, typek sprzedaje jej „headshota” po czym sam popełnia samobójstwo. Zły wpływ niskobudżetowych filmów gore? Cholera to wie.
Środa – Opowieść o człowieku, który nie był w stanie docenić swojej żony. Po przedstawieniu swojej historii przypadkowej słuchaczce, ta pomaga mu rozstać się z życiem przykładając mu gnata do czachy.
Czwartek – Kilkanaście ujęć mostu, z którego zabijali się ludzie uwzględnieni w napisach. Nie mylicie się, to typowa zapchaj-dziura świadcząca o braku pomysłów.
Piątek – Samotna kobieta w średnim wieku dostaje list-łańcuszek, namawiający ją do samobójstwa. Nie mając wiele do stracenia rozkoszuje się ostatnimi chwilami życia po czym odwala kitę.
.Sobota – Wychowywana na dziwacznych, pseudofilozoficznych książkach dziewoja montuje na sobie kamerę, wyposaża się w broń palną po czym robi jatkę na koncercie. Sama umiera na wskutek postrzału.
Niedziela – Facet ogarnięty poranną deprechą z godną nosorożca wprawą łomocze deklem o ścianę, póki nie pada martwy na ziemię.
Z całej tej produkcji przemawia do mnie jedynie środowa opowieść, ponieważ reszta jest sklecona byle jak i nie wywołuje większych emocji.
Wiem, że niektórzy uważają tę produkcję za opus magnum niemieckiej kinematografii, ale ja tam nie dam się na to nabrać.
W skrócie: bardzo fajny i oryginalny pomysł został sknocony, a jego potencjał legł jak paw przed żulem. Przykre.
Dla zainteresowanych:
https://www.youtube.com/watch?v=Blw1fK-U9AE&feature=kp
Werdykt:
2 komentarze
Czytałem o tym filmie. Koncepcja rzeczywiście ciekawa. Trochę odrzuca toporność realizacji. No i trzeba mieć konkretny nastrój na taką produkcję 🙂
Lepiej wziąć się za Nekromantik 1-2, choć jest tam znacznie więcej ohydnych i popapranych scen 😉