Istnieją tylko dwa uczucia, które towarzyszą ludziom odnośnie klaunów. Pierwszym jest zażenowanie, a drugim irracjonalny strach, zwłaszcza u kobiet i dzieci.
Nie wyobrażam sobie jednak, żeby ktokolwiek lubił tych umalowanych jak kretyni pajaców za ich gówno warte cyrkowe sztuczki.
Jak sami widzicie, kompletnie nie rozumiem tego zawodu i za jasną cholerę nie jestem w stanie dojrzeć w tej postaci czegokolwiek pozytywnego. To przecież obciach na dopalaczu… nic więcej!
Nim odpaliłem sobie to filmidło już czułem niesmak. Bo jak klaun może być jakkolwiek interesujący i nie budzić negatywnych skojarzeń?
Okazało się jednak, ze prezentowane tu dzieło nie dość, że jest ciekawie zrealizowane, to także całkiem fajnie przemyślane.
Facet, który znajduje w domu swego zmarłego klienta strój klauna postanawia go na chwilę pożyczyć, by zastąpić pseudo aktora, który miał pojawić się na urodzinach jego syna.
Pewnie zapił się na śmierć ze wstydu, w takim zawodzie to nic dziwnego.
Ubiera dziwaczne szmaty, odwala szopkę po czym zasypia umęczony na sofie. Nad ranem jednak za diabły wszelakie nie może zdjąć z siebie outfitu, a w jego głowie pojawiają się dziwne myśli.
W końcu dowiaduje się, że ubranie które przywdział to nic innego jak skóra i włosy demona, który każdej zimy porywał i zjadał pięcioro dzieci, każde na jeden miesiąc mroźnej aury.
Żonka i kumpel zdechlaka, z którego domu pochodzi uniform starają się mu pomóc, choć za uwolnienie go od przekleństwa trzeba zapłacić nielichą cenę.
Dałem temu filmowi kredyt zaufania i bardzo miło jest mi zakomunikować, że się nie zawiodłem.
Postać umalowanego pajaca jest dosyć ciekawie nakreślona, a film o dziwo ogląda się jednym tchem. Tego to się kurwa nie spodziewałem, bo prędzej zrobiłbym na plecach przeplatankę niż odgórnie założył, że produkcja ta będzie choć przyzwoita.
Jakaś rewelacja to nie jest, ale szacunek należy się twórcom za udaną próbę z góry skazaną na porażkę.
Klauni dalej przysłowiowo ssą pałkę, ale tutaj wyszło naprawdę ciekawie.