Paryż to okropne i paskudne miejsce, w którym burito serwowane jest na brudnych, ledwo nadających się do użytku talerzach, obsługujący nas kelnerzy groteskowo powłóczą nogami jęcząc coś przy tym niezrozumiale, a po zadymionych i pełnych śmieci uliczkach grasują szczury wielkości dorodnych pum… tak przynajmniej mi się śniło.
W wizji prezentowanej przez reżysera tego skądinąd ciekawego filmu, Paryż nie różni się specjalnie od tego jaki istnieje naprawdę z tym zastrzeżeniem, że jego podziemia stanowią przedsionek piekła, ale to w sumie jest całkiem realne, prawda?
Pewna babeczka, która w dzieciństwie najwyraźniej ograła się w Tomb Raidera zajmuje się teraz penetrowaniem starożytnych grobowców i dziwacznych, dosyć tajemniczych miejsc. Wynajmując najlepszą w mieście ekipę „tunelarzy” zapuszcza się w mroczne korytarze, ale jak zawsze sprawy przybierają koszmarny obrót już po kilkunastu minutach od wesołych harców z uprzężami i linami.
Spoilerować wam nie będę, bo nie ma po co. Wystarczy powiedzieć, że wielu z bohaterów ma coś na sumieniu, a ich przeszłość zaważy na tym, co przyjdzie im spotkać pod Miastem Kwitnącej Wiśni… dobrze mówię, tak?
Nieważne, w każdym razie fajnie się przy tym siedziało i jeśli widzieliście/spodobało się wam dzieło „Pogranicza” (polecam) to równie fajnie będziecie bawić się przy tym.