JACK FROST
I rzekł Pan: „I porozwalajcie ołtarze ich, połamiecie słupy ich, gaje też ich poświęcone spalcie ogniem, i BAŁWANY bogów ich porąbcie, a wygładzicie imię ich z miejsca onego.” Co prawda, ten przepełniony miłością bliźniego swego cytat, ni chuja nie pasuje do omawianego tu filmu, ale za cholerę nie wiem, co innego by pasowało.
Gdy policyjna ciężarówka, transportująca Jacka, seryjnego morderce ulega zderzeniu z innym wehikułem, wiozącym pojemniki z genetycznym gównem (nie dosłownie), Jack zostaje spryskany dezodogenotykorantem i pozbawiony ciała wsiąka śnieg, gdzie zachodzi pełna wykurwistych efektów specjalnych (musicie zobaczyć) transformacja na poziomie molekularnym. Przeistoczony w morderczego bałwana, poprzysięga zemstę tym, którzy doprowadzili do jego uwięzienia.
Atrakcji, moi państwo jest tutaj masę! Mamy księdza, żegnającego się suszarką niczym świętą relikwią, brutalną egzekucję, wykonaną przy pomocy bombek świątecznych, ataki specjalne, których nie powstydziłby się Sub-Zero, a także gadki i docinki godne Mistrza Ciętej Riposty.
Ogląda się to zadziwiająco dobrze, zwłaszcza sceny z udziałem naszego śnieżnego kacapana. Choć nie jest to produkcja najwyższych lotów, wielbiciele idiotycznych, tandetnych scen, będą wpiekłowzięci.
Dla zainteresowanych:
http://www.youtube.com/watch?v=eBSGd8ojKsI
Werdykt: