IMAGO MORTIS
Powiedzcie mi ludziska, jak to jest? Na potrzeby filmu tworzysz unikalny, bardzo ciekawy mistyczny przedmiot, budujesz wokół niego fajną otoczkę i gdy masz już to, co przyciągnie widza do monitora pieprzysz całą produkcję.
Wyobraźcie sobie swego rodzaju hełm, który siłą mocowany jest wam do głowy. Jego zadanie polega na rozszerzeniu wam powiek i w odpowiednim momencie przecięciu rdzenia kręgowego przy jednoczesnym wyłupaniu oczu.
Po co stosuje się ten dziwaczny przedmiot? Ponieważ po przetransportowaniu świeżo wydobytych gałek ocznych do specjalnej maszyny można uzyskać zdjęcie przedstawiające ostatni obraz, jaki zarejestrował się w patrzałkach denata.
Tanatoskop, bo tak nazywa się to urządzenie położyło podwaliny pod współczesną fotografię i jest darzonym czcią przedmiotem w jednej z najlepszych szkół reżyserii.
Gdy nawiedzany przez zjawę uczeń odnajduję Tanatoskop i w ramach pracy domowej przedstawia go na zdjęciu, jego znaleziskiem natychmiast interesuje się grono pedagogiczne, co wkrótce doprowadza do wielu niemiłych wydarzeń.
Jak wspomniałem, pomysł na urządzenie świetny, a film niestety już niekoniecznie. Znajduje się tu kilka fajnych scen, całkiem niezły finał i… to by było na tyle. Autorzy chyba nie do końca wiedzieli jak zapewnić widzom godziwą rozrywkę, więc umieścili w swym dziele masę zapychaczy.
Z tak fajnym pomysłem aż chciałoby się zobaczyć jakiś sensownie sklecony remake, ale nie sądzę by kiedykolwiek do tego doszło.
Dla zainteresowanych:
Werdykt: