Film „Ghoul” w początkach istnienia strony horroryonline.pl często rzucał mi się w oczy. Był albo w top filmów, albo w ostatnio oglądanych, jakoś zawsze się w każdym razie przewijał. Myślałem sobie- Ki diabeł? (hehe)- i nawet chciałem włączyć parę razy, ale że to found footage a i okładka sugerowała wzywanie duchów, jakoś się nie decydowałem. Aż w końcu opcja „losuj film” zapodała mi ten obraz. No a skoro tak to odpaliłem.
Sama fabuła jest już bardzo interesująca, wręcz świetna. Standardowo ekipa filmowa jedzie zrobić film o pewnym strasznym wydarzeniu. Ale już samo wydarzenie nie jest „typowe”. Otóż fabuła „Ghoul” wplata opowieść o duchach w historię drugiej wojny światowej a zwłaszcza tego, co się działo zaraz po niej we wschodniej Europie. Mam na myśli czasy stalinizmu. Nie wiem czy okropieństwa, które są punktem zaczepienia dla opowieści są autentyczne, ale brzmią wiarygodnie, są świetnie zarysowane i dodatkowo ciekawe dla widzów o słowiańskich korzeniach. Otóż „Ghoul” to opowieść o duchu kanibala z czasów, gdy we ZSRR grasował okropny głód związany z polityką komunistów, z którego powodu ginęły miliony (!!!!) ludzi. Ponoć na ziemiach dotkniętych tą klęską dochodziło właśnie do aktów kanibalizmu. Już te fakty mrożą krew w żyłach, więc osnucie na ich kanwie fabuły horroru jest pomysł fantastycznym!
Entourage też jest niezły. Odizolowanie w zapadłej rosyjskiej wiosce jest przerażające i wiarygodne, sceneria nieprzyjazna, tubylcy nieufni i tak dalej i tak dalej. Jest to fajnie pokazane. Miejscowi piją wódę szklankami, mają odpowiednio zakazane mordy i odpowiednio grube maniery, wszystko wygląda autentycznie, co ma niebagatelne znaczenie w obrazach spod znaku „found footage”.
Historia rozwija się też naprawdę bardzo dobrze. Na początku mamy zakreślone nieprzyjazne środowisko a potem atmosfera mocno gęstnieje. Są standardowe, ale dobrze wpasowane zagrywki w postaci „ghost story w oku kamery”, a gdy napięcie jest już odpowiednio zbudowane a atmosfera zagęszczona, robi się coraz ostrzej, nieprzyjemnie i krwawo. Film nie jest też ugrzeczniony, jest trochę ostrych scen (w tym seksu) i sama historia do softowych nie należy. Troszkę trąci nawet wczesnym Mastertonem, czy Edwardem Lee (choć to odległe skojarzenia, ale zawsze). Naprawdę jest gęsto, momentami strasznie i bezkompromisowo. Dodatkowo historia mimo, że niespecjalnie zagmatwana, nie jest też wtórna a poza tym odpowiednio ją podano (z sensownym rozłożeniem akcentów, zaskoczeń itp.). Końcówka też pasuje i dodaje coś do historii.
W zasadzie film ma dwie wady i obie wynikają z konwencji „found footage”. Pierwsza to taka, że to nic nowego (a na to, że konwencja nie powiedziała ostatniego słowa, jest sporo przykładów nawet na naszym blogu) a druga, że sposób filmowania jest nielogiczny i drażniący. Na wielkich przedwiecznych!, kto uciekając przed duchem ukraińskiego kanibala, ma czas na filmowanie! Z resztą cięcia, zmiany kadrów, osób i urządzeń filmujących są tak bez sensu, że weź! Naturalnie rozwiązane było to w „Blair Witch Project” czy „REC”, pomysłowo w „The Den” czy „Evidence”, nowatorsko w „Unfriended”. W „Ghoul” natomiast powiela wszystkie pułapki stylistyki. No ale w sumie horroromaniacy są już pewnie przyzwyczajeni.
Koniec końców uznaję jednak „Ghoul” za film bardzo dobry. Ma wszystko, czego horror potrzebuje. Jest mocny, trzymający w napięciu, ostry i ma duszny klimat. Historia jest naprawdę fajna a pomysł wyjściowy świetny. Ma wady, ale są to wady czysto gatunkowe (wynikające z konwencji). Ale, że horror to w zasadzie kino najbardziej gatunkowe z możliwych i na dodatek nie musi mieć ambicji na coś więcej niż bycie solidną rozrywką, to na minusy „Ghoul” można przymknąć oko. Tak więc polecam.
http://horroryonline.pl/film/ghoul-2015/110