Osobiście zdarzyło mi się poznać kilku ludzi, zajmujących się egzorcyzmami i przyznać muszę, że żaden z nich wiele nie różnił się od głównego bohatera tego spektakularnego, okultystycznego horroru disco.
Różowe bokserki, zamiłowanie do twardych narkotyków, obnażania się i seksu za pieniądze to prawdopodobnie cecha wspólna tego cechu, ale w przeciwieństwie do moich znajomków, Rex Romański może pochwalić się pewnymi sukcesami w tym zawodzie… no dobra, nie jest prawdziwym egzorcystą, ale członkowie jego familii owszem.
Nasz wychudzony ruchacz pewnego razu posunął się o krok za daleko, ponieważ uwiódł, wykorzystał i porzucił kobietę wyszkoloną w okultystycznych praktykach. Ta, postanowiła zniszczyć chłoptasia oraz panienkę dla której została ciśnięta w kąt, wykorzystując do tego celu praktyki voodoo… wiecie, laleczki, piórka, zapalniczki Zippo.
Biorąc w posiadanie ciała i umysły otaczających Rexa osób, zamierza zamienić go w stertę parujących trzewi, a diabelski pakt oraz nieliche umiejętności dają jej przewagę nad każdym przeciwnikiem. Czy to jednak wystarczy?
Film kończy się jatką na zapleczu baru i muzyką z „Egzorcysty” przerobioną tak, że można do niej machać pośladkami i rytmicznie podrygiwać kolankami, tak więc sami czujecie klimat.
Niestety, prócz kilku gołych cycków, jako takiej gry aktorskiej i paru krwawych scen, nie ma tu absolutnie nic, co mógłbym z czystym sumieniem pochwalić.
Produkcje tę możecie potraktować bardziej jako ciekawostkę z głupio brzmiącym tytułem, bo wątpię czy z własnej woli dotrwalibyście do jej końca. Na szczęście macie kogoś, kto zrobił to za was i lekko się przy tym nabzdryngolił, tak więc chwała mi i sława! Chyba.