DEAD SPACE: DOWNFALL
Dobra ludziska, odłóżcie na chwilę brzęczące zabaweczki i skupcie się na tym co tutaj bazgrolę. Nie psioczyć, patrzeć!
Niezbyt często dane mi jest oglądać filmy animowane, choć na łamach bloga znaleźć możecie dwa przykłady popełnienia takiego czynu.
Trzeci, którego tytuł niczym puchata klacz wdzięczy się powyżej, zrobiony jest na bazie serii gier komputerowych opartej na tym samym koncepcie. Jeśli chcecie znać moją opinię na temat gry i innej kreskówki wiążącej się z tą marką obczajcie Dead Space: Aftermath.
A teraz do rzeczy!
Opowieść dotyczy wydarzeń z przed pierwszej części gry, gdy US Ishimura (statek pełniący funkcje „łamacza planet”) odnajduje na jednym z martwych ciał niebieskich ogromnych rozmiarów artefakt.
Działa on jednak bardzo negatywnie na kolonistów, doprowadzając ich do szaleństwa oraz powodując napady agresji, których nie powstydziłby się rasowy berserker na dopingu.
Na tym jednak nie koniec! W późniejszym czasie za sprawą „Infektorów” (bestii przekształcających trupy w potwory) krwawa jatka przenosi się na statek, gdzie sytuacja jeszcze bardziej się pierdoli.
Choć jest to typowy survival horror w animowanym wydaniu, fabuła jest dość ciekawa, lecz nie porywająca. Jeśli chodzi o warstwę graficzną, niezłe animacje przedstawiające bohaterów i wszelakie rozbryzgi krwi prezentują się całkiem całkiem.
Dla tych, którzy ubóstwiają klimat DS już po jednym piwku, reszta aplikuje dodatkową buteleczkę.
Dla zainteresowanych:
http://www.youtube.com/watch?v=M40k7JgHEFQ
Werdykt: