HAMMERHEAD:SHARK FRENZY – CZŁOWIEK REKIN
Jeffrey Combs znowu szaleje! Znany z trylogii „Re-Animatora” aktor, którego specjalnością jest wcielanie się szalonych naukowców, po raz kolejny bawi się w Boga.
Producenci tego obrazu musieli dostrzec, że okulary i biały kitel, w jakich pomykał we wspomnianych już produkcjach, dobrze komponują się z jego aparycją, tak więc fani, którzy lubują się w oglądaniu go w akcji, będą czuli się jak w domu.
Już po pierwszych parunastu minutach seansu widać, że jest to typowa telewizyjna produkcja. Specyficzny sposób kręcenia ujęć i widoczny na pierwszy rzut oka niski budżet praktycznie od razu odstraszą sporą grupę horrormaniaków.
Mnie to jednak nie zraziło, ponieważ filmy o rekinach są dla mnie niczym dwudniowa pizza. Niby smakować nie powinno, ale szkoda by było nie spróbować.
Aktorstwo, które przyjdzie nam podziwiać, jest zdecydowanie poniżej przeciętnej. Fabuła potrafi wciągnąć ale tylko do połowy filmu, a później jedynie w pewnym momentach. Rzeczą, która najbardziej mi się spodobała, jest sam Człowiek rekin, który prezentuję się tutaj naprawdę widowiskowo.
W scenach podwodnych użyto efektów komputerowych, których jakość przyjemnie mnie (jak na ten budżet) zaskoczyła, w tych na lądzie natomiast, postawiono na animatroniczny kostium wspomagany efektami CGI.
Co tu dużo mówić, sama aparycja „płetwiastego” wybitnie przypadła mi do gustu, choć pewien jestem, że nie każdemu musi.
W ostatecznym rozrachunku, warto obejrzeć go dla dwóch rzeczy.
Dla tytułowej maszynki do mięsa oraz Jeffreya Combsa, kultowego już bohatera, który swoją facjatą urozmaica filmowe produkcje.
Dla zainteresowanych:
Werdykt: