Jeśli widzieliście kiedyś „28 dni później”, zdajecie sobie sprawę, że to właśnie obrońcy praw zwierząt są odpowiedzialni za najgorsze kataklizmy w historii ludzkości.
Oni i taksówkarze naturalnie. Sprzedawcy płytek podłogowych też nie są bez winy, ale ja nie o tym. Dziś, opowiem wam jak to fikuśne poczynania zapalonych obrońców przyrody, przyczyniają się do śmierci dziesiątek, a może setek osób.
Owcofobia, to wielce interesujący przypadek zaburzeń na tle nerwowym, nieobcy pasterzom, spędzającym długie tygodnie w towarzystwie tych krwiożerczych potworów.
Niech was nie zwiedzie ich (owiec, nie pasterzy) puchaty kożuszek i tęskne spojrzenie, przywodzące na myśl wspaniałe chwile z dzieciństwa. Tuż za tymi ciekawskimi ślepiami, pośród plątaniny genów, kryje się pierwotna żądza krwi, czekająca tylko na to, by wydostać się na wolność.
Dwóch braci, Angusa i Henry’ego Oldfieldów łączy szczególna więź. Każdy z nich ma indywidualne podejście do owiec.
Pierwszy kocha je do szaleństwa i w celu stworzenia super-owcy, nie waha się manipulować ich genami, drugi natomiast lęka się ich tak bardzo, że powrót z wielkiego miasta do rodzimej Nowej Zelandii to dla niego nie lada wyzwanie
Warto pochwalić ten film za bardzo ładne plenery, niezłą grę aktorską i zabawne sytuacje z naszymi owczatymi stworami, tak więc zaprawdę powiadam wam: Warto.
Ciekawostką jest również fakt, że po raz pierwszy, widz jest w stanie ujrzeć co dzieję się z człowiekiem ukąszonym przez owce. Czyżby Owcołak? Sami zobaczycie.