THE UNHOLY
–
BEZBOŻNY
Bardzo rzadko zdarzają mi się sytuacje, w których mój platfus przekroczy próg kościoła. Wyjątki od tej reguły to śluby, na których oczywiście wypada być, ale nie znajduje w tym ani uciechy ani radochy… co innego w weselach oczywiście!
Jednak za diabły wszelakie nie wparowałbym do kościoła, w którym dwóch księży znaleziono z rozerwanymi gardłami i w pozycjach przywodzących na myśl mord rytualny.
Ksiądz, który dziwnym zbiegiem okoliczności został wyrzucony przez innego koloratkarza z piętnastometrowego budynku, nie odniósł w skutek wypadku żadnych obrażeń. Podejrzewam, że nawet mu brewka my pykła nim grzmotnął o beton.
Jego przełożeni, zachwyceni tą sytuacją awansują go na proboszcza parafii, w której działy się mordy i która od trzech lat leżała odłogiem. Tam zaczynają się dziać rzeczy, od których jajka się kurczą.
Księżulo wpakowuje się w osobiste porachunki właściciela pseudosatanistycznego baru, próbuje nawrócić nastolatkę na dobrą drogę i finalnie konfrontuje się z Dezyderiuszem, demonem o postaciach rudej, biegającej topless laski oraz czworonożnego potwora.
Zwłaszcza o piekielnej formie chciałbym skrobnąć kilka słów. Bestia wygląda i porusza się tak, jakby w pijackim amoku ledwo stała na nogach, a ogląda się to z nielichym bananem na ryju.
Potworkowi towarzyszą także dwa zmutowane karły, który jednak szybko zostają rozgromione zbawczą mocą Jezusa.
O ile finalna konfrontacja pod względem napięcia leży i kwiczy to samo filmidło, pomimo kilku dłużyzn da się pochłonąć będąc jedynie w lekkim stanie upojenia.
Dla zainteresowanych:
https://www.youtube.com/watch?v=Sk03vG_q7Os
Werdykt: