BERKSHIRE COUNTRY
„Co za zaskakujący finał!”, „wciągnął mnie, jak chodzenie po bagnach”, „gdzie leży Uganda?”. Takie właśnie wyrazy zachwytu podziwiałem w internecie, odnoszące się oczywiście do recenzowanego tu filmu.
Czy mój instynkt recenzenta, chroniący mnie przed gniotami tym razem zadziałał? Wystarczy powiedzieć, po raz kolejny dałem się zrobić w smutne, włochate jajo, a podróż do „Berkshire” skończyła się niezłym ochlejstwem.
Główną postacią dramatu jest młódka, która zrobiła na imprezie coś niestosownego. Przebrana za czerwonego kapturka uklękła przed lokalnym bawidamkiem i kobieciarzem, po czym ściągając mu spodnie obsłużyła go, jak tylko umiała.
Cwaniaczek o irytującej facjacie, którą miałem chęć rozwalić o najbliższy pień sosny postanowił nagrać całą tę sytuację, po czym udostępnił ją kilku kumplom. Nagranie się rozeszło, a naszej bohaterce zaczęło grozić wydalenie ze szkoły, a na dodatek wstydu ojadła się co nie miara… nie tylko wstydu, ale no… sami wiecie.
By odreagować i dorobić trochę grosza, zatrudnia się jako opiekunka dla dwójki dzieci, mieszkających w sporawym domu na obrzeżach miasta, lecz nic nie zapowiada, jakiej potworności będzie świadkiem podczas tej jednej nocy.
Do domostwa wparowuje zgraja czubków, przebranych w świńskie maski, a ich celem jest sianie strachu, terroryzowanie mieszkańców oraz mordowanie każdego, kto nawinie się pod losowo dzierżone narzędzie do utylizacji ofiar.
Bawiąc się w kotka i myszkę, paniusia stara się ochronić dzieci i wyjść z tego cało, a jeśli się uda, wybić pomyleńców, korzystając do tego z potężnego wózka widłowego ukrytego w piwnicy, posiadającego piły tarczowe, wyrzutnie pocisków rozpryskowych oraz … dobra, poniosło mnie.
Film ten jest koszmarnie nudny, a seksualny wątek został tu dodany prawdopodobnie dlatego, by wydłużyć czas trwania produkcji, względnie też, autorzy nie za bardzo mieli pomysł na jakieś sensowne rozpoczęcie.
Sztampa wylewa się z tego dzieła niczym sok jabłkowy z przedziurawionego „Tymbarka” i nie muszę chyba mówić, że z ogromnym trudem wysiedziałem do ostatnich minut.
Jeśli już koniecznie musicie to obejrzeć, nie zapomnijcie o przynajmniej poczwórnym wspomaganiu i czymś, czym będziecie mogli okładać się po twarzy by nie zasnąć.
Dla zainteresowanych:
Werdykt: