BAD MILO!
Badanie prostaty, gastroskopia, analny gwałt w podziemnej bazie MPK. Część z was przeżyła już takie rzeczy, ale zaprawdę powiadam wam, że jest to betka w porównaniu z tym, co musiał przecierpieć główny bohater tej produkcji.
Jego jelita stały się wylęgarnią dla potwornego stworzenia, którego instynkt mordercy jest tak rozwnięty, że nawet zabójcy na usługach mafii mogą mu pozazdrościć. A do tego jest uroczy… na swój posrany sposób.
Ken, czyli nasz główny bohater, studiując ze swoim lekko walniętym psychoterapeutą „mity o odbycie”, zmagając się ze sporo młodszym narzeczonym matki, a także z ultra bezpośrednim lekarzem od zaburzeń seksualnych, stara się rozwiązać tajemnicę genezy monstrum, a także (co zrozumiałe) nie dopuścić zwiększenia liczby ofiar w ludziach.
Produkcja ta, to w zasadzie fekalna komedia, w której pierwsze skrzypce odgrywa tytułowy stworek, ale przyznać trzeba, że inne postacie, takie jak napalona matka Kena czy hipnotyzer (w tej roli Peter Stormare) wypadają naprawdę zacnie.
Dziwię się sobie, że tak długo odpuszczałem sobie ten film, ale zwalę to na karb lenistwa i problemów z prawym kolanem, bo prawdę mówiąc, nie mam dobrego wytłumaczenia.
A wam dziobaczki polecam ten film z całego serca, bo jest się przy czym bawić.
Dla zainteresowanych:
https://www.youtube.com/watch?v=tYPwEiXRUZA
Werdykt: