FRANKENSTEIN’S ARMY – ARMIA FRANKENSTEINA
Posrane, ciekawe, cieszące oko! Tak w skrócie określiłbym Czesko-Holenderską produkcję, po której spodziewałem się co najwyżej średnio zjadliwej papki, polanej gęstym czerwonym sosem.
Dimitri, radziecki żołnierz wyposażony w najnowszej generacji kamerę, w imię Stalina nagrywa poczynania oddziału zwiadowczego, którego jest członkiem.
Kiedy polskiego pochodzenia radiowiec otrzymuje niepokojący sygnał ratunkowy od rosyjskich towarzyszy, cała gromadka wesoło truchta do do wyznaczonego terenu, by pomóc kompanom.
Na miejscu odnajdują trupy zakonnic, martwych nazistów oraz ożywione zwłoki, które zostały zespolone z częściami przeróżnych maszyn.
Truposzczaki wyglądają bardzo ciekawie, choć aparycje niektórych są całkiem zabawne. Kleszcze, świdry, śmigła na głowach oraz techno-zombie w kształcie dzbanów, w ludzkiej części składające się tylko z nóg. Pojebane? A jak!
Minus jest właściwie tylko jeden. Atakujący kamerzystę ożywieńcy mają wyjątkowo kiepskiego cela nawet stojąc twarzą w twarz z ofiarą.
Na podsumowanie jeszcze jedna ciekawostka. Film kręcony jest z widoku pierwszej osoby, co ogólnie rzecz biorąc zawsze powodowało u mnie nietęgą sraczkę. Tutaj jednak sprawdza się to bardzo dobrze i tylko dodaje produkcji uroku.
Dla zainteresowanych:
http://www.youtube.com/watch?v=6m-ZUj9bmjE
Werdykt: