Po Krwawe dziedzictwo sięgnąłem zachęcony opisem i tytułem. Spodziewałem się otrzymać historię o klątwie, mrocznej przeszłości i zmierzeniu się z demonami przodków, a akurat na takie coś miałem ochotę. Dodatkowo kategoria na horroryonline.pl pokazuje gatunki demon/devil/hell/slasher, co też mnie zaciekawiło w kontekście tego jak połączyć te (dość przeciwstawne przecież) gatunki. Na tym nie koniec, bo po włączeniu okazało się (w zasadzie), że jest to (po części) wariacja na temat domku w środku lasu, z dużymi elementami horroru o demonach, pewnymi elementami ghost movie oraz motywem body jumping znanym np. z Inwazji porywaczy ciał lub, bardziej współcześnie, z rewelacyjnego „Oni”. No, mogłoby się wydawać,…
Autor: homer
Są takie filmy, które można oglądać bez końca. Ten akurat do nich się nie zalicza, ale warto go zobaczyć. Powód oczywisty – Cassandra Peterson 😛 Jakby nie patrzeć, taki widok dla dojrzewającego chłopaka jest czymś czym Radio Maryja dla wyznawców Rydzyka. To chyba właśnie po tym filmie zrodził się mój fetysz i fascynacja „córami szatana” 🙂 Ojjj tak, kochałem się w Elvirze, ale może lepiej nie będę wdawał się w szczegóły 😛 Krótki opis: „Elvira, prezenterka telewizyjna prowadząca program, w którym pokazywane są tanie horrory otrzymuje w spadku dom w Nowej Anglii. Natychmiast postanawia w nim zamieszkać, ale po…
Wróciłem z urlopu więc pora nadrobić zaległości – brakowało Wam „asianów”? jeśli tak to super bo od razu lecimy z grubej rury. Dawno, dawno temu, kiedy to byłem małym smarkiem w moje ręce wpadła kaseta VHS (kocham to!) na której widniał napis „Klasztor Shaolin” – kurde jakie to było dobre! Tak, era VHS była cudowna, a wypożyczalnia kaset video była przeze mnie okupowana chyba codziennie. Będąc pod wrażeniem tego filmu zacząłem oglądać coraz więcej produkcji z krajów ryżem tętniących. Klasztor Shaolin, Dzieci z Shaolin, Dawno temu w Chinach, Wściekłe pięści, Wejście Smoka itd… Oglądałem co było dostępne – w końcu…
Yeti: Klątwa śnieżnego demona (w necie występuje też pod tytułem znacznie lepiej oddającym charakter produkcji czyli Yeti: Mordercza stopa) to typowy monster movie będący kinem klasy oznaczonej literką tak mniej więcej ze środka alfabetu. Oddajmy głos Marianowi Paździochowi: „Wszelkie produkcje kina grozy, w których główną rolę odgrywają zmutowane zwierzęta typu wąż, pszczoła, małpa to jest przeznaczone dla niedorozwiniętych młodych ludzi albo starych debili. To są stare, zgrane numery z przełomu lat 60 i 70. Wyjątkowe gówno, nudne, nudne, głupie i niestraszne” . Fani kinowych produkcji o przynajmniej przyzwoitym poziomie realizacji zostali ostrzeżeni i w tym miejscu mogą przestać czytać. Natomiast…
„Obecność 2” to horror, o którym było dość głośno od czasu, jak było wiadomo, że powstanie, i nie dziwota, wszak pierwsza część była naprawdę dobra, odniosła spory sukces, a i samo portfolio reżysera Jamesa Wana (między innymi „Piła” czy „Martwa Cisza”) obiecuje niemało. Film zebrał w sumie bardzo dobre recenzje, ale zdarzyły się też opinie całkiem przeciwne. Jako, że niedawno obejrzałem to dzieło, postanowiłem dorzucić coś od siebie. Wyjątkowo nie będę opisywał fabuły, bo po pierwsze primo, film jest na tyle popularny, że każdy powinien się jako tako orientować, po drugie primo, historia jest oparta na faktach, więc można sięgnąć…
To będzie chyba moja najkrótsza recenzja ever, bo pomysł na film Train (tłum: „Rzeźnia na szynach”- no cóż tłumacz nie oddał subtelnych smaczków oryginalnego tytułu, a aż się prosiło o coś w stylu „PKP”, „TLK”, „Interregio”, „Relacja Zakopane-Warszawa 2 stycznia” albo szczyt meta-post-popkulutro-postmodernistyczno-troll inwencji, czyli „3.10 z Kaliskiego na Fabryczną”), fabuła oraz zarówno wady jak i zalety tej produkcji są proste jak budowa torów na węźle Koluszki. Film opowiada o drużynie zapaśników, która wracając z jakichś zawodów, w skutek nieszczęśliwego zamysłu scenarzysty….wróć…zbiegu okoliczności myli pociągi i zamiast do tego, do którego chcieli wsiąść wsiada do innego, dość specyficznego. Specyficznego, bowiem…
Po przygodzie ze Stranger Thngs i porzuceniu (chyba już na dobre) American Horror Story postanowiłem dokończyć (już na pewno na dobre bo ostatni sezon jest ostatni) inny głośny serial grozy, czyli Penny Dreadful (tytuł niesamowicie pomysłowo i trafnie przetłumaczony na Dom Grozy). Serial ten, na gorąco, stosownie do emocji bezpośrednio po finale, okazał się bardzo trudny do oceny. Postanowiłem więc z recenzją trochę odczekać i przemyśleć parę spraw. Niewiele to pomogło i nadal jest mi bardzo trudno przedstawić ocenę w miarę klarownie oddającą to, co chcę napisać. Pewnie dlatego, że może sam do końca nie wiem co chcę napisać. Ale po kolei.…
„Purgatorio” wybrałem w zasadzie na chybił trafił. Surfowałem po stronie horroryonline.pl w poszukiwaniu czegoś na wieczór i jakoś tak na niego natrafiłem. Do włączenia akurat tego dzieła skłonił mnie tytuł („Czyściec”), kraj produkcji (Hiszpanie robią naprawdę niezłe horrory-wystarczy wymienić „REC” oraz wszystkie produkcje Del Toro) oraz fakt, że o tym filmie nie słyszałem absolutnie nic (jak się później okazało w ogóle w internetach niewiele jest o nim materiału). Krótki zarys fabuły mimo, że absolutnie nie odkrywczy, był tak bardzo za krótki, że w ogóle nie dawał jakiejkolwiek wskazówki, co do tego, czym jest „Purgatorio”. Otóż ten film jest…dziwny. Mam przekonanie,…
Dziś notka, która jest trochę recenzją, trochę wspominkami, a trochę jeszcze czymś innym. W zasadzie nawiązuje do naszej wcześniejszej refleksji dotyczącej odkopywania starych, niesłusznie zapomnianych klasyków. Nie będzie tradycyjną recenzją, bo, od czasu zapoznania się z tym, co niniejszym opisuję, minęło już szmat czasu i trudno by teraz o rzetelną ocenę. Ale będzie podzieleniem się wrażeniami i sentymentalną podróżą do jednego z horrorowych objawień naszej młodości. Jak już mogliście zauważyć jesteśmy lekkimi geekami, bo oprócz horrorów mamy bzika komiksowego. A jak każdy geek w naszym życiu musiał być też epizod RPG (to tradycyjne papierowe) lub CCG (collectible card game). No…
Do zrecenzowania gry „Scratches” skłoniłem się powodowany refleksją, która naszła mnie po opisaniu tytułu The Suffering” oraz zapoznaniu się z recenzją popełnioną przez innego naszego admina (chodzi o film „Ukryty wymiar”). Otóż, uderzyła mnie myśl, że obie wymienione pozycje są przez załogę Dobry Horror (ale także przez tzw. general public, co pokazał nawet krótki research) oceniane bardzo wysoko. Mimo to, nie są to dzieła jakoś wybitnie znane, nie mówiąc o tym, żeby posiadały status, nawet nie kultowych, ale choćby świetnych pozycji- profesjonalne serwisy są dość powściągliwe jeśli chodzi o zachwyty. I tu właśnie odezwało się we mnie poczucie misji- należy…