Hunowie byli potężnym i skorym do bójek plemieniem, którego całkowita liczba osobników była tak wielka, że rzeki, morza, lasy… no dobra, było ich trzech. Nie jestem mocny z historii, ale wierzę twórcom tego filmu, bo skoro nie pokazali ich więcej, to pewnie ich po prostu nie było.
Ważne jest to, że uwielbiali fizyczną konfrontację, a zwłaszcza ciosy „z dyńki”, wykręcanie sutków plastikowymi szczypcami (mieli je wtedy, sprawdźcie na necie) i miażdżenie oponentów gołymi rękoma. Trójka tych cwaniaków czyli de facto całe plemię, po długich poszukiwaniach zdobyła w końcu pewien cudowny artefakt, jakim jest Laska Mojżesza.
Skończyliście się chichrać? Więc wbijcie sobie do głów, że ów ozdobiony trupią główką badyl potrafi wskrzeszać zmarłych oraz zapewnia nieśmiertelność. Trzeba jedynie wiedzieć jak go używać i mieć podstawowe szkolenie z zakresu magii stosowanej.
Wiele wieków po tym, jak syn Attyli oraz sam wielki wódz odeszli w niepamięć, drużyna wojskowych odnajduje szczątki tego pierwszego, dziwnie sklejone z dziwaczną skrzynką. Transportują je do bazy, gdzie przez przypadek dochodzi do wstrząsających wydarzeń, czego skutkiem jest zmartwychwstanie wielkiego, antycznego murzyna.
Facet kilkadziesiąt razy obrywa z pocisków różnego kalibru, jest wysadzany w powietrze i trafiany w klatę za pomocą wyrzutni rakiet, lecz nie robi to na nim wrażenia, a żołnierze, którzy przez cały zasrany film biegają za kolosem tracą życie jeden za drugim, w ogóle nie ucząc się na swoich błędach.
I tak to się ma przez prawie cały czas trwania tej produkcji, ale ludziska moje… ostatnie dwadzieścia minut jest… nie wiem jak wam to powiedzieć, ale to kompletna głupota.
Dobra, nie ma co więcej gadać. Wam wystarczy wiedzieć, że absolutnie nie warto się tym interesować, chyba że siedzicie w kilka osób, pijecie piwko i macie ochotę poszydzić z czegoś tandetnego.
#HASHTAG
#DORODNYMURZYN
Jeden komentarz
Być może coś dla mnie… hmmm… jak duży jest ten Murzyn?