ABRAHAM LINCOLN VS ZOMBIES
ABRAHAM LINCOLN VS ZOMBIE

 

Sławni ludzie często zaczynali swe kariery bardzo niepozornie. Żeby nie być gołosłownym wymienię dla przykładu Michaela Jacksona, który nim stał się sławnym piosenkarzem zawodowo ujeżdżał bydło. Jest także Keanu Reeves, sławny aktor, który początkowo zajmował się nauczaniem biologii w szkole dla opóźnionych.

Lecąc dalej z tymi przykładami trafiamy w końcu na pana Lincolna, pieszczotliwie nazywanego (tylko przez prostytutki) „Abe”. Facet zaczął jako prosty i nieskomplikowany prezydent, który nie zasłynął niczym szczególnym, a skończył jako pogromca hord zombie!

Pewnego dnia, pomiędzy popołudniową herbatką a wieczornym turniejem na automatach do Abrahama wparowuje samotny i wycieńczony żołnierz, który był świadkiem rzezi dokonanej zarówno na wrogach, jak i własnych ludziach przez krwiożercze trupy.

dsdsdsds

Prezydent już w przeszłości zetknął się z tą zarazą więc śmiało można stwierdzić, że jest właściwym człowiekiem na właściwym miejscu. Skrzykując specjalną, kilkunastoosobową grupę najlepszych wojaków wyrusza do pewnego fortu, w którym natrafia na generała opozycji wraz jego z żołdakami.

Dalej leci już z górki. Drużyna marzeń pod wodzą wiadomo kogo zapuszcza się do miasteczka, by wezwać pomoc i przypadkowo spotyka starą znajomą prezydenta, która wraz z córeczką zajmuje się nierządem, a do tego całkiem nieźle nawala z muszkietu.

dsd

Bohaterowie wracają do fortu walcząc z hordami, tracąc ludzi i rzucając pozbawione emocji komentarze. Cały film jest dosłownie i w przenośni niemalże bezbarwny i choć do przesady stonowana kolorystyka nie wychodzi tej produkcji na złe, to już jej nijakość po prostu kole w oczy.

Tragedii nie ma i można to łyknąć przy średniej ilości alkoholowego wspomagania, ale jeśli odpuścicie sobie seans, to niewiele stracicie.

Dla zainteresowanych:
Werdykt:
Udostępnij.

2 komentarze

Zostaw komentarz