CHILDREN OF THE LIVING DEAD – DZIECI ŻYWYCH TRUPÓW
Tom Savini, znany spec od efektów specjalnych, lubi sobie od czasu do czasu pograć w filmach. To, że z reguły są tak gówniane, jak nasze rodzime komedie, zdaję się mu nie przeszkadzać. Na jego szczęście, występuje tylko na początku, więc uszczerbek na honorze nie był chyba zbyt wielki.
Spragnieni paru szrapneli fabuły? A proszę bardzo. Abbot Hayes, seryjny morderca i gwałciciel, którego zwłoki pięknie komponowały się z trumną, postanawia powstać z martwych i poczłapać trochu po okolicy w poszukiwaniu ofiar. Właściwie trudno się facetowi dziwić, przez czternaście lat leniuchował, obrósł w tłuszcz, więc przydało się nieco rozprostować kości. Tym bardziej, że pewien cwaniak, postanowił eksmitować nieboszczyków z cmentarnych ziem, tylko po to, by na miejscu ich wspólnego pochówku powstać mógł salon samochodowy.
Tego było za wiele dla naszego umarlaka. Targany żądzą zemsty, w iście spektakularnym stylu powoduje wypadek samochodowy, w którym ginie kilka młodocianych osób. Tego, że ich ciała również szybko znikają z trumien, chyba dodawać nie muszę. Właściwie mógłbym w tej chwili skończyć recenzję, bo i więcej nie ma czego dodawać, najprościej jednak opisać moje wrażenia w ten sposób.
Odpalenie filmu, sieka, mord, retrospekcja, mord, zmartwychwstanie, przebudzenie się recenzenta, mord, ucieczka, retrospekcja, desperacka próba wyłączenia filmu, sieka oraz finał.
Filmy z „of the living dead” w tytule, ciekawiły mnie od zawsze. Szkoda tylko, że jak widać na załączonym obrazku, spora część z nich, prezentuje poziom recenzowanego tutaj skurwysyństwa. Rzekłem.
Dla zainteresowanych:
http://www.youtube.com/watch?v=OeXKyYl5Z28