ROCK 'N’ ROLL NIGHTMARE – ROCK 'N’ ROLLOWY KOSZMAR
Gdy wąsaty niczym Burt Reynolds jegomość, oddający się rozkoszy mycia rąk słyszy przeraźliwe okrzyki swojej żony, niespiesznie, niczym zaspany leniwiec schodzi na dół, szukając powodu tych wrzasków. Czyżby obiad się przypalił? Czyżby mleko, które kupił tego ranka miało zbyt małą ilość tłuszczu? Targany wątpliwościami, znając ciężką rękę swej wybranki, postanawia osobiście się przekonać. Gdy szalony galop przenosi go do kuchni, jego wzrok przyciąga dziwnie żarzący się piekarnik, z którego tuż po otwarciu wyskakuje gumowy, okrwawiony kościotrup, będący zapowiedzią tego, z czym przyjdzie się zmierzyć waszemu recenzentowi.
Jakiś czas później, gdy heavy metalowa kapela przyjeżdża do koszmarnego domu, by nagrać tam swój nowy album, zaczynają dziać się rzeczy, których zwykły umysł nie jest w stanie ogarnąć. Miniaturowe, podobne do penisów cyklopy bezwstydnie plują przyjezdnym do kawy, jeden z pomagierów bandu, boi się dotknąć gołych cycków, sytuacji nie poprawiają nawet groupies, które przybieżały za zespołem, niczym astronomowie za gwiazdą.
W chwili, gdy nawet wasze własne jedzenie próbuje was dziabnąć, pozostaje tylko palnąć sobie makijaż, rozpuścić baty, przebrać w kusy, męski strój i obwieścić się archaniołem. Oczywiście, to nie wystarczy by pokonać samego diabła, potrzebna jest jeszcze kilkuminutowa scena „walki”, w której podobny do gejowskiego neandertalczyka archanioł mocuje się z kukłą.
Słowo daje, tak chamskiego i żenującego finału nie widziałem w całym moim życiu, choć trzeba uczciwie zaznaczyć, że gdy zasłaniałem sobie twarz głośnikiem, jednocześnie pękałem ze śmiechu na myśl o tym, jak ktoś o zdrowych zmysłach mógł stworzyć taką tandetę. Film z z pewnością nie jest wart obejrzenia, ale sam finał koniecznie!
Dla zainteresowanych:
Werdykt: