GHOST STORM – BURZA DUCHÓW
„Ło kurwa!” – zakrzyknąłem, gdy po pierwszych piętnastu minutach wsiąkłem w ten film jak ministrant w kolędowanie. Czyżby wytwórnia Syfy w końcu nauczyła się czegoś i wyprodukowała film, który będzie dało się oglądnąć po jednym browarze?
Oto zarys tego co przygotowali dla nas scenarzyści. Grupka profesjonalistów zajmujących się ubojem zwierząt (dobra, tak naprawdę to grupa nastolatków) spędza czas na cmentarzu, gdy naokoło szaleje burza. Niezrażeni tym, że Lord Rayden może się wkurwić i grzmotnąć w nich piorunem łańcuchowym bawią się w najlepsze do czasu, gdy znajdują jednego ze swoich w dość dziwnym stanie. Krótko mówiąc, chłopak jest sztywny jak zbójecka pała i nie ma zamiaru powrócić do świata żywych.
Miejscowy policjant i jego żonka, której hobby jest meteorologia postanawiają zbadać sprawę. Po jakimś czasie dochodzą do wniosku, że miasteczko nawiedzają siły paranormalne i normalne działania ni chuja tutaj nie pomogą. Zasięgają więc opinii nowo przybyłego speca od duchów i upiorów, z którym wespół starają się uratować miasteczko.
Jakie są niezaprzeczalne plusy tej produkcji? Porządny małomiasteczkowy klimacik, zacne, choć nieskomplikowane efekty specjalne, bardzo fajne oszczędne plenerki i ciekawa, wciągająca fabuła. Jest tu kilka dziwacznych pomysłów, ale o dziwo w finalnym rozrachunku wychodzą one na plus.
Jak dla mnie nie dość, że spece z Syfy po raz pierwszy stworzyli porządny film grozy, to jeszcze zachowali swój unikalny, lekko tandetny klimacik. Wypas.
P.S. Sorka za gówniany plakat, ale lepszego nie udało mi się znaleźć.
Dla zainteresowanych:
http://www.youtube.com/watch?v=-W2Bcs-ES44
Werdykt: