THE BOOGENS
„Nie ma ucieczki!” – jak głosi napis na plakacie. Niestety, autorzy tego filmu mają całkowitą rację… nuda bijąca z tego obrazu jest tak dotkliwa, że widz faktycznie nie ma gdzie ukryć opasłego zada.
Jak się okazuję, szeroko rozumiany kryzys nie jest wyłącznie polską domeną, ponieważ dotyka również pewną amerykańską kopalnię, w której żądni mamony inwestorzy pokładają wielkie nadzieje.
Ich złowieszcze plany ( machloje ludzi bogatszych ode mnie zawsze takie są) biorą jednak w łeb, ponieważ kopalnia zostaje zamknięta, zalakowana woskiem i poświęcona przez lokalnego watażkę o aparycji młodego Clinta Eastwooda.
Sprawką rychłego upadku interesu jest zgon wielu pracowników, którzy żyjąc aż do samej śmierci źle wpłynęli na renomę kopalni.
Wiele lat później w mieścinie dochodzi do dziwacznych incydentów, w które zamieszana jest sekta Pierworodnych Uzurpatorów Poniżanych Kultów Aborygenów, wspomaganych przez ludzi, którzy na nowo otwierają kopalnie oraz grupkę młodzików przeznaczonych jako pożywienie dla żyjących w kopalni bestii.
W tym punkcie recenzji muszę się do czegoś przyznać. Osiemdziesiąt procent tekstu który właśnie napisałem to czyste, walące odchodami łgarstwo.
Dlaczego popełniłem tak ohydny czyn? Otóż dlatego, że całokształt tej produkcji, choć momentami ciekawy trąci jarmarcznym żartem.
Minimalne napięcie i kiepskie prowadzenie fabuły są kamieniem u szyi tej produkcji, a to, że ostatnie kilkanaście minut nieco rekompensuje tragiczny całokształt nie jest żadnym plusem.
Jeśli jednak nie dajecie wiary w moją wersję wydarzeń i pragniecie przekonać się o tym na własnej skórze, droga wolna. Dziesięć złotych wtopione do przyswojenia filmu piechotą nie chodzi.
Dla zainteresowanych:
Werdykt: