PROTEUS – PROTEUSZ
Widzieliście kiedyś rekina uzależnionego od heroiny? Nie sądzę! Tym bardziej, że nie jest to typowy żarłacz, lecz przebiegła istota wchłaniająca swoje ofiary (coś jak w „The Thing”) i potrafiąca przybrać formę każdej z nich.
Zainteresowani? No to lecimy dalej. Na tajną placówkę gdzieś pośrodku oceanu przypadkowo trafiają rozbitkowie, którzy hobbystycznie parają się szmuglowaniem narkotyków.
Na miejscu czeka ich niemała sieczka, spotkanie twarzą w pysk z wspomnianym potworem Charlie’m i finałowe starcie, podczas którego widz w końcu będzie mógł się przekonać, jaka jest pierwotna forma zmutowanego rekina.
Ciekawostką jest to, że wszyscy, którzy zostali zasymilowani z potworem potrafią czasem przejąć kontrolę nad wspólnym ciałem, gdy szkarada zajęta jest przetrawianiem wchłoniętej ofiary lub śpi.
Działa to też w drugą stronę, ponieważ zdolny do przybrania formy swoich ofiar Charlie bezwzględnie wykorzystuje swoją przewagę by polować na ocalałych nie budząc przy tym ich podejrzeń.
Pomimo, że produkcja nie jest najświeższa, a efekty (zwłaszcza te w finale) zachwytu nie wywołają, całokształt wypada jak najbardziej pozytywnie za sprawą fajnej warstwy fabularnej i starannie budowanego napięcia.
Rekinia forma bestii pojawia się co prawda dopiero na samym końcu i nie wygląda za fajnie, ale sam koncept jest jednak zadowalający. Ja bawiłem się naprawdę fajnie.
Dla zainteresowanych:
http://www.youtube.com/watch?v=O3oKiPq9gso
Werdykt: