SCANNERS – SKANERZY
Każdy z was z pewnością marzył o tym, żeby wpływać na inne osoby unikając rękoczynów czy zbrojnych napadów w obstawie kumpli. Jeśli to was pocieszy, macie 0,00001 % szansę urodzenia się ze zmutowaną wersją telepatii.
Jak ona działa? Umiejętność ta umożliwi wam wydarcie wnętrzności z irytującego was faceta lub kontrolowanie jego umysłu w taki sposób, że chłop zacznie robić salta goląc się jednocześnie.
Klawe? Jeszcze jak! Niestety, w filmie wykreowanym przez Cronenberga (znanego z reżyserii „Muchy”) plątający się po świecie „Skanerzy” nie dość, że stanowią zatrważającą mniejszość, to do tego podzieleni są na dwie zwalczające się frakcje.
Pewien bezdomny o nazwisku Vale, zostaje zwerbowany do jednej z nich i natychmiastowo wysłany na infiltracje konkurencyjnej ekipy. W owej terrorystycznej ekspedycji towarzyszy mu poznana później telepatka-mutantka, która od chwili spotkania czynnie wspiera jego rubaszne wysiłki.
Pamiętam co nieco z tego filmu, kiedy jeszcze jako podlotek srałem w pory oglądając go na VHS-ie. Z przykrością jednak stwierdzam, że tak naprawdę nie ma się tu czego bać.
Sam koncept fabularny jest dość interesujący, ale wypalając sobie źrenice przed monitorem przekonałem się, że scenarzyści spartolili kilka kwestii.
Klimacik jako tako jest tu obecny, ale film nie był mnie w stanie zainteresować na tyle, żeby moje myśli co rusz nie uciekały do ciekawszych wymiarów, w których mogłem podziwiać wykreowane przez swój zryty beret imaginacje.
Mimo kompletnej przeciętności tej odsłony, za jakiś czas zarzucę sobie kolejne części. A tymczasem, z niezbyt wielką ilością złotomiodnych trunków możecie spróbować zmierzyć się z tą produkcją.
Dla zainteresowanych:
http://www.youtube.com/watch?v=PmJC3ZaXBEc
Werdykt: