THE TEXAS VIBRATOR MASSACRE
–
TEKSAŃSKA MASAKRA WIBRATOREM
Toż to chyba święto jakieś!
Dawno już nie było na blogu recenzji pseudo horroru, w którym autorzy nie tyle chcieli postraszyć widza, co zapewnić gawiedzi multum scen kopulacji z otoczką kreowaną na nastrój grozy.
Zgadliście, jest to zwyczajny pornol z fabułą, którą można wymyślić podczas jednej wizyty kiblu, zawierający kilka krwawych, acz tandetnych scen.
Zagubieni pośród wiejskich klimatów podróżnicy w liczbie 2x facet + 3x kobita nie za bardzo wiedzą jak odnaleźć właściwą drogę wiodącą ich do chuj wie czego.
Zapraszają więc do swojego samochodu pewnego jegomościa, który ma doprowadzić ich do celu, ale zamiast tego, z wprawą fanatycznie oddanego swojemu zawodowi rzeźnika, za pomocą noża zabija część z nich.
Co będziemy podziwiać w dalszej części filmu? Kopulacje, zażeranie się kawałkami mięsa, blowjoby, gościa ubranego w maskę ze skór swoich ofiar, kilka pozycji na pieska, zasilany silnikiem wibrator oraz jeszcze więcej blowjobów
Kobity występujące w filmie są niczego sobie, ale do zachwytów było mi daleko. Same sceny seksualnych igrzysk przedstawione są profesjonalnie, choć brakuje temu wszystkiemu jakichś fajniejszych smaczków.
Nie muszę wam mówić, że jako horror nie sprawdza się to zupełnie, ale jako porno już bardziej, choć sama warstwa fabularna pasuje tu jak abstynencja do waszego recenzenta.
Dla zainteresowanych:
A znajdźcie sobie sami 😉
Werdykt: