Nadszedł czas na kolejną recenzję książki. Będzie to (surprise surprise) powieść Graham Mastertona, jednego z naszych ulubionych pisarzy i na pewno tego, z którym jesteśmy bardziej zaznajomieni niż z z jakimkolwiek innym (King depcze mu po piętach w tej kategorii). I o ile uwielbiamy tego autora, o tyle nie jesteśmy jakimiś wielkimi fanami jednego z jego najbardziej znanych cyklów czyli „Wojowników nocy”. Jakoś nie przemawiają do nas te fantastyczne bajery, ale z drugiej strony ostatnia książka z tego cyklu (Dziewiąty koszmar) była całkiem całkiem. W związku z tym do Nocnej plagi, podeszliśmy z pewną dozą nadziei (ale także sceptycyzmu). A z jakimi wrażeniami zakończyliśmy lekturę.
Najpierw skrót fabuły (cytat z wydawcy): „Pięcioro Wojowników Nocy, podobnie jak ich przodkowie kilkaset lat wcześniej, musi zmierzyć się z wcielonym złem – Isabel Gowdie, przebudzoną służebnicą szatana. Potężna wiedźma, korzystając z usług Nosicieli, rozprzestrzenia złowieszczą Nocną Plagę, która zagrozi wkrótce wszystkim ludziom. Wojownicy Nocy mają mało czasu, tym bardziej że dwoje z nich również zostało zarażonych tą potworną chorobą…”
Musimy przyznać, że zapowiedź „służebnica szatana” nastroił nas pozytywnie, bo wiadomo, lubimy piekielno, okultystyczne klimaty. Jeszcze bardziej nastroił nas początek powieści, Masterton, jak to często ma w zwyczaju, od pierwszych stron wali z grubej rury. Co tu dużo mówić, pierwsza scena jest bardzo brutalna, „porąbana”, nieprzyzwoita, po bandzie, ale też… mroczna, klimatyczna i sugestywna. Świetny początek! Dalej jest jednak gorzej. Masterton jak wiadomo jest pisarzem posługującym się schematami. Tu, jako, że jest to któraś z części cyklu, mamy to w wydaniu podwójnym. Nie dość, że znajomy do bólu jest „mastertonowy” typ bohatera czyli facet po przejściach samotnie wychowujący syna, to jeszcze mamy znane aż do „porzygu” rozwiązania fabularne znane z innych części „wojowników nocy”- werbowanie, przymierzanie zbroi, opowiadanie do znudzenia o misji wojowników i podobne tego typu bzdety o Ashapoli, wyruszanie na misje, potem na kolejną… ehh, w tych momentach miałem ochotę przerwać lekturę. Ale nie przerwałem, bo „Nocna plaga” ma też swoje momenty. I kiedy twierdzę, że momenty mam na myśli „momenty” i to jakie! Jak wiadomo Pan Masterton lubi kreować sceny, od których przechodzą ciarki, tu też takie mamy. I nie są to patenty z standardowego katalogu rozrywania, wyrywania, cięcia na kawałki, są bardziej z katalogu obrzydliwych i „wykręconych” (nie wiem jak to inaczej opisać) w mroczny, okultystyczny i czarnoksięski sposób. I choć nie ma ich wiele, robią niesamowity klimat! Mroczna, szalona atmosfera to zaiste wielki plus „Nocnej Plagi”. No i adwersarz wojowników oraz ostateczna z nim konfrontacja. Wiedźma, służebnica szatana jest dokładnie tak odmalowana jak moim zdaniem powinna być odmalowywana tego rodzaju postać. I muszę przyznać, o ile w trakcie lektury, pomiędzy wspaniałymi (acz bardzo nielicznymi) wyuzdanymi czy „chorymi” scenami ukazującymi moc Isabel Gowdie, miałem ochotę przerwać czytanie, o tyle samo zakończenie jest super! Trzymające w napięciu, pełne dalszych szalonych klimatów a także i akcji a sama antagonistka to istny „Misquamacus” w spódnicy (no dobra… nago). Isabel jest pełna charyzmy, przebiegła i dokładnie taka jak być powinna, świetna postać!. Tyle tylko, że w pełni pokazuje się (i pokazuje co potrafi) dopiero w zakończeniu, w pozostałej części książki jest w zasadzie nieobecna.
Nie wiem do końca jako ocenić „Nocną plagę”. Ma dużo plusów i sporo minusów. Ale nie można powiedzieć, że jest średnia- czytanie jej to sinusoida wrażeń. Obrazoburczy początek, wspaniałe zakończenie, świetny szwarccharakter, to wszystko sprawia, że momentami lektura jest bardzo, ale to bardzo smakowita. Z drugiej zaś strony, pomiędzy tymi smakowitymi fragmentami, mamy sztampowe przynudzanie, które zajmuje większą część utworu. Subiektywnie (nie przepadam za cyklem o wojownikach nocy), wystawiłbym ocenę 6, ale jeśli chcę być obiektywny, to powinienem postawić 7. A dobra niech będzie 7, w końcu o ile nie jesteśmy fanami cyklu, o tyle uwielbiamy okultystyczne klimaty. A w „Nocnej pladze” klimat jest mocno okultystyczny, gęsty, szalony i przez to rewelacyjny. Choć niestety tylko miejscami.