Dziś miała wlecieć inna recenzja, a mianowicie o drugim sezonie serialu Slasher (nawet już jest w trakcie pisania), ale oto nastąpił podobny przypadek jak ten dotyczący Voodoo. Zatem skoro obejrzałem tak -podobno- długo wyczekiwanego Smakosza 3 i bardzo mi się- to już na pewno- nie podobał, to będzie krótkie, acz soczyste ostrzeżenie. A poza tym mam trochę duszę hip-hopowca (obok kilku innych- jak na prawdziwego psychola z wielojaźnią przystało) i dobry diss poprawia mi humor.
Smakosz do tej pory był całkiem udanym cyklem. Miał swoich zagorzałych fanów i właśnie dlatego-podobno-trzecia część była mocno wyczekiwana. Niestety okazała się całkiem niepotrzebna.
Smakosz 3 niestety nie bardzo broni się również jako samodzielny film. Niestety bowiem okazał się też zły.
Siłą postaci Smakosza w dwóch pierwszych częściach filmu było to, że przez dużą część filmu ukrywał się w cieniu, przemykał w tym swoim płaszczu i dopiero pod koniec odkrywał swoją prawdziwą twarz i charakter swoich praktyk. Wcześniej oglądaliśmy jedynie efekty jego okrucieństwa, ukazane w sposób dość tajemniczy i na pewno mroczny. Tymczasem w części 3 twórcy postanowili, że będzie od początku latał w pełnym słońcu, całkowicie widoczny i ganiał z toporem wte i wewte, raz ganiając raz będąc gonionym. Taka zmiana charakteru całej historii robi ze Smakosza film o Smakoszu bez Smakosza („to tak jak film o Pam Grier, bez Pam Grier”). Dlatego też własnie ta najnowsza część jest trochę zbędna. Oczywiście utrzymanie tajemnicy w części trzeciej, gdy już wszyscy wiedzą who is who pewnie byłoby dość trudne, ale na pewno nie niemożliwe. Można byłoby dodać jakieś nowe tajemnicze wątki. Albo chociaż wystarczyło utrzymać mrok. Ale nie….sorry Gregory.
A zły Smakosz 3 jest dlatego, że jest …..niedorzeczny. Z tytułowego potwora twórcy postanowili zrobić terminatora-badassa-ninja-Spartanina-Jigsawa-Wikinga. Jeśli nie jesteś, autorze tej koncepcji, Kohtą Hirano i nie wiesz jak się robi pokręconych bad assów to sobie odpuść. Otóż uważajcie, Smakosz rzuca gwiazdkami ninja, oszczepami, harpunami na łańcuchu i dysponuje tą swoją ciężarówką, która w 3 cześci ma nadprzyrodzone właściwości. Prowadzi się sama, jest naszpikowana pułapkami jak dom kolekcjonera (z filmu „Kolekcjoner”) i jest kuloodporna do tego stopnia, że odbijają się od niej kule nawet z działka typu Vulcan. Kule odbijają się nawet od…opon. Poza tym auto ma nawet takie opcje jak wyrzutnie samobieżnych, samonaprowadzających się min.
Przecież to jest bez sensu. Zwłaszcza w filmie o Smakoszu.
No nie wiem. Mogli mu jeszcze dać miecz świetlny i Tardis. Batman po obejrzeniu Smakosza 3 sprzedał Batmobil na Allegro.
Niedorzeczny jest też cały scenariusz. Od samego początku polega na tym, że Smakosz i jego ofiary….ganiają się po polach. A to autami, ciężarówkami, jeepami, a to motorami, piechotą, na lądzie i w powietrzu. Raz nasz tytułowy potwór gania, raz jego ganiają. Co chwila wyciągany jest inny arsenał, obejmujący, jak już się rzekło, harpuny, gwiazdki ninja, oszczepy i działka typu Vulcan. Oraz auta. Jest to oczywiście zabawa w zabili go i uciekł. Bo jednych się te wszystkie przyrządy zagłady imają, a innych nie, głównie dlatego, że….w sumie nie wiadomo. Smakosz ma moc pt. „myślę, że nie stało się nic”. Jego ofiary, które mają polec oczywiście polegają (bynajmniej nie na sobie), a te co mają przeżyć….no cóż. Final girl w ostatecznej scenie pogoni najpierw jest zaatakowana gwiazdką ninja, którą jak dotąd smakosz nie chybiał. Na szczęście potyka się w odpowiednim momencie. Następnie (2 sekundy później) jest zaatakowana oszczepem, którym jak dotąd Smakosz nie chybiał. Ale na szczęście…ponownie potyka się w odpowiednim momencie.
Przecież to jest również bez sensu. Najgłupszy przypadek Deus Ex Machina, like, ever. Ten Deus to bowiem bóstwo pierdół, które mają więcej szczęścia niż rozumu-Wyjebkus. Wyjebkus ex machina.
No więc Smakosz 3 to film, w którym z historii o mrocznej postaci twórcy postanowili zrobić film akcji, na dodatek kiepskiej, bo polegającej na tym, że ganiają się wte i z powrotem, najczęściej bez sensu. To dla Smakosza jest mniej więcej taka koncepcja jak założenie sztucznych uszu kotu, żeby grał królika, a gdy już się wszyscy połapią, że to bez sensu bo zawsze zwieje na drzewo, jest kolejna koncepcja, że „prasłowiańska grusza…” Do tego film jest źle zagrany i ma kiepskie efekty specjalne. Serio, nie wiem jak to możliwe, ale sam Smakosz wygląda gorzej niż w dwóch poprzednich częściach. Ostatecznie można by ten film przeboleć jako durną rozrywkę o niczym, gdzie biegają żeby się -raz widowiskowo, raz mniej- powykańczać. Takie odmóżdżające 3 na 10. No może 4- bo sama postać Smakosza nadal jest fajna, choć tu koszmarnie prowadzona. Dla serii jest to jednak- jak mawia mój przyjaciel- „strzał w kolano, a nawet krocze”. Oraz autodiss i przysłowiowy Janusz Jojko.