W drugiej połowie 2017 roku dzięki trailerom moją uwagę przykuły trzy horrory. Pierwszym jest „To”, co do którego miałem przeczucia, że będzie bardzo dobry (i miałem rację), drugim”Krucyfikis”, co do którego miałem przeczucia, że będzie tragiczny (i miałem rację), zaś trzecim „Śmierć nadejdzie dziś”.W tym ostatnim przypadku moje uczucia i przemyślenia były ambiwalentne i mieściły się gdzieś pomiędzy „o to nawet jest ciekawie pomyślane i może być bomba” a „może się okazać, że to typowe banalne amerykańskie kino grozy z idiotycznymi nastolatkami w roli głównej”. W sumie byłem bardzo ciekawy co z tego wyjdzie. Więc odpaliłem.
Główną bohaterką jest studentka, mieszkająca w campusie. Tree (tak się nazywa dziewoja) to pewna siebie, troszkę cwaniakowata, traktująca ludzi z góry i korzystająca z życia osóbka (sneaky littlle bijatch jak określą ją jedna z koleżanek), która właśnie obchodzi urodziny. Wszystko pięknie, fajnie, ale właśnie w ten dzień Tree ginie z ręki szaleńca w masce. A potem się budzi. I okazuje się, że przeżywa ten sam dzień, I znów dopada ją morderca. I znów się budzi. Gdy okazuje się, że utknęła w morderczej wersji „dnia świstaka” postanawia rozwikłać zagadkę swojej śmierci.
Fabuła, choć nie jakaś nowatorska (ale przecież w horrorze nowatorska fabuła nie jest warunkiem koniecznym) i składająca się ze znajomych motywów (podobieństwo do Dnia świstaka czy Na krawędzi jutra), nie jest też w żadnym razie wtórna. Po pierwsze główny pomysł na historię, nie był, z tego z się orientuje, wykorzystany wcześniej w kinie grozy, a po drugie inne znajome motywy (kampus, studenci itd) są tu potraktowane ze sporym dystansem, lekkością, a nawet pewną dozą pastiszu (sneaky, littlle bijaaaaatch:), po prostu w sposób zabawny. I tu dochodzimy do najważniejszej cechy „Happy death day”, obraz, choć wykorzystuje elementy kina grozy, jest w gruncie rzeczy tzw. „teen movie”, lekką komedią o amerykańskiej , przeżywającej szalone (tutaj mordercze) perypetie, młodzieży. A zważywszy, że są tu elementy slashera, kryminału i sporo akcji, film jest mocno eklektyczny.
To wszystko sprawia, że „Śmierć nadejdzie dziś” mimo tego, że wykorzystuje klisze jest niesamowicie świeży. Na dodatek bardzo wciąga. Seans upływa bardzo szybko i cały czas przykuwa do ekranu. I choć dużo motywów jest oczywistych (sneaky little bijatch przechodzi przemianę, obowiązkowy wątek romantyczny), to jest też trochę zaskoczeń. Szczególnie niespodziewany jest twist w końcówce. Zaprawdę, choć widziałem sporo filmów i w sumie pewne rzeczy w czasie seansu ma się przed oczami to i tak przy ostatnich scenach dopadła mnie myśl typu: „Maaaaan! I didn’t see that coming!” W lekkim, idącym teoretycznie znajomym schematem „teen movie” to nie lada wyczyn.
Podsumowując, przed włączeniem „Śmierć nadjedzie dziś” moje przewidywania szły w różne strony, ale byłem bardziej „na nie” natomiast po seansie byłem o wiele bardziej „na tak”. Mimo wszystko obraz Ameryki nie odkrywa i na jakoś bardzo długo się go nie zapamięta (i na dodatek to nie horror), ale jednocześnie frajda podczas oglądania jest na bardzo bardzo wysokim poziomie. Obraz jest wciągający, lekki, momentami zabawny, a znajome motywy, wcale tu nie rażą, bo przetworzone są „z jajem”. No i naprawdę zaskakujące zakończenie, które sprawia, że końcowa ocena obrazu musi pójść co najmniej o punkt w górę. Tak więc jak dla mnie mocne 7 na 10 (w tym przypadku uśmiechniętych) czaszek.
http://horroryonline.pl/film/smierc-nadejdzie-dzis-happy-death-day-2017/5892