SPAWN: THE RECALL
Czy ktoś z was dzieciaczki kojarzy osobnika imieniem Al Simmons? Ten czarnoskóry, nie stroniący od wymachiwania lańcuchami i innymi dziwacznymi narzędziami mordu facet, jest jednym z bohaterów mojego dzieciństwa. Kupowałem komiksy, wyobrażałem sobie jak to jest mieć piekielne moce i ćwiczyłem ciosy z Tekkena na bracie. To tak dla relaksu.
W dzisiejszej recenzji mamy do czynienia z krótkometrażowym filmem o przygodach Spawna, z którego bardzo niewiele wynika. Serio. Jest to bardziej gratka dla fanatyków komiksów, którzy kumają fabułę, a reszta z nas niewiele z tego zrozumie.
Co zatem prezentuje ze sobą ta produkcja? Otóż pewien młody chłopczyk słyszy podszepty… no dobra, już i tak za wiele zdradziłem, bo filmik nie jest długi, ale za to naprawdę przyzwoicie nakręcony.
Mamy tu diabelską obecność, ciekawie stworzonego za pomocą komputera żołnierza piekieł i oczywiście jego kultową, panoszącą się niczym pchły na orangutanie pelerynę. Zresztą, fabuła nie jest przecież taka ważna, bo czasem warto skupić się jedynie na widokach i na chwilkę odpłynąć.
Oczywiście widać, że nie wpompowano w ten filmik olbrzymiej ilości kosmodolców, ale śmiem twierdzić, iż jak na amatorkę, ogląda się to nieźle. A tak w ogólę, jeśli ktoś z was skumał o co tu biega, niechaj nie zachowuje się jak parszywy kmieć i wytłumaczy mi wszystko jak zwykłemu cepowi. Ślicznie proszę 😉
Dla zainteresowanych:
Werdykt: