–
WĄŻ W CIENIU MAŁPY
Nim na dobre rozpocznie się łykend, a ja rozpanoszę swoją osobę po okolicy zarzucę wam jeszcze jedną reckę filmu z pod znaku „bij mnie kablem po cycach”.
Nie mylicie się, jest to druga z rzędu recenzja klasycznego filmu karate, w którym zemsta jest sprawą pierwszorzędną i jak najbardziej honorową.
Nie pamiętam jak nazywa się główny bohater, więc przyjmijmy, że rodzice nazwali go Czopek, zgoda?
Otóż Czopek jest skromnym chłopakiem parającym się sprzedażą ryb. Niestety, dostaje srogie bęcki od każdego kogo spotka, co smuci go tak bardzo, że nawet mintaj nie smakuje mu jak dawniej.
Zdeterminowany by podszkolić swoje umiejętności podgląda uczniów niemłodego już mistrza i sprzątając po nocach na salce sam szkoli swoje kung-fu.
Pewnego dnia, dwóch zabójców posługujących się stylem węża zabija mistrza, a jakiś czas później obija twarz samemu młodziakowi.
Między tymi dwoma zdarzeniami jesteśmy świadkami innej sceny, która również sprawi, że popłaczecie się jak bobry.
Otóż kumpel Czopka, niezwykle biegły w stylu małpy samotnik również zostaje zamordowany przez niezwyciężony duet, co finalnie nastawia młodziaka na tryb god-mode i pozwala na pełnej kurwie pomścić swych przyjaciół.
Mam ostatnio nieco farta, a to dlatego, że filmy które dane mi jest oglądać (poza kilkoma wyjątkami) pozwalają mi się wyluzować i z przyjemnością chapnąć 2-3 piwka na seans.
Nie inaczej było też w tym przypadku.
Niezłe sceny walki + prostoduszna fabuła = przyjemne kino kopane.
Dla zainteresowanych:
https://www.youtube.com/watch?v=hqZNI9ZDCEM
Werdykt: