THE STUFF – SUBSTANCJA
Ten film to wielki cios dla każdej budki z kebabem, jaka miała czelność powstać na terenie kraju „kwitnącej wiśni”… Ameryki!
Przepyszny budyń nieznanego pochodzenia wypiera każdy inny typ pożywienia. Jest niesamowicie smaczny, wspomaga odchudzanie i klnę się na boga, że wygląda bosko!
Szkoda tylko, że po jego spożyciu dochodzi do dziwnej reakcji chemicznej, przez którą człowiek staje się tylko marionetką sterowaną przez budyń, a jego ciało po brzegi wypełnia inteligentna pseudo ciecz.
Żeby nie było, że udziwniam tę produkcję na siłę, tak jak w przypadku Tego tytułu opowiem wam drogie dzieciaczki jak to się zaczęło… otóż pewien podstarzały facet przechadzając się w niewiadomym celu po śniegu odnalazł dziwną, bulgoczącą ciecz, która wydostawała się z ziemi.
Co zrobilibyście na jego miejscu? Z pewnością nie wzięlibyście jej na palec i nie wpakowali do dzioba, by zobaczyć jak smakuje. Nie oszukujmy się, mogło to być wszystko, nawet podwodne zapasy spermy jakiegoś wielkokalibrowego potwora.
W każdym razie był to początek wielkiego finansowego przedsięwzięcia, które zmieniło oblicze Ameryki. „Przysmak” był w prawie każdym domu, a jego działanie nie dość, że zmieniało ludzi i zwierzęta w dziwaczne zombie, to na dodatek w szczególnych sytuacjach wyzwalało falę budyniowego gniewu, który bezlitośnie mordował ludzi.
Zagrożeniu przeciwstawił się eks agent FBI, panienka odpowiedzialna za promocje „Przysmaku” oraz dzieciak, który wolał wpieprzyć krem do golenia niż przekonać się do budyniowego produktu.
Brzmi to niedorzecznie, ale niestety jest to jedyny poważny plus tego dzieła. Znajdzie się tu kilka ciekawych akcji i pomysłów, ale nie zachwyciło mnie to nawet w 1/5 tak jak „The Blob”. Brakło dobrej koncepcji, krwawych efektów czy poprawnego aktorstwa. A szkoda, bo zapowiadało się nieźle…
Dla zainteresowanych:
Werdykt: