Jakiś czas temu, przy okazji recenzji filmu pt. Wij, napisałem, że o to właśnie obejrzałem dwa filmy, które mam zamiar zrecenzować, choć za wiele nie da się o nich napisać, bo albo nie bardzo się da albo się nie powinno. Jednym z nich był Wij właśnie, drugim zaś, tym o którym nie powinno się napisać zbyt wiele (żeby nie zdradzić, czego zdradzać nie można) jest Dom Snów.
Fabuła prezentuje się mniej więcej tak: mający na koncie szereg sukcesów wydawniczych Will Attenton (Daniel Craig) wyprowadza się wraz z żoną Libby (Rachel Weisz) oraz dwiema córkami z Nowego Jorku i zamieszkuje w malowniczym domu w Nowej Anglii. Okazuje się, że zamordowano w nim poprzednią właścicielkę oraz jej dzieci. Podejrzewany o zbrodnię mąż i ojciec zabitych nadal żyje, a Willa oraz zaprzyjaźnioną z ofiarami sąsiadkę (Naomi Watts) prześladuje przeczucie, że nie wszystkie poszlaki zostały odpowiednio zbadane. Wkrótce odkryje, że historia poprzedniego lokatora jego domu jest równie przerażająca, jak to, co może spotkać kolejną rodzinę, która znalazła w nim schronienie (opis dystrybutora, za filmweb.pl)
Więcej zdradzić, jak napisałem nie można, bo Dom Snów filmem w rodzaju trhiller-mystery (jak, ujmując szeroko ten gatunek, np: Inni, Szósty Zmysł. Madhouse, Wyspa tajemnic).
Nie jest jednak aż tak bardzo klasycznym przypadkiem filmu z tego gatunku z dwóch przyczyn. Po pierwsze twórcy zaserwowali nam dwa (no nawet 2,5) twisty, z czego ten najczęściej wieńczący dzieło w innych tego typu thrillerach już mniej więcej tak w połowie. Ponadto jest tu trochę właśnie klasycznego thrillera, trochę mystery, a dodatkowo sporo dramatu- rodzinnego i melodramatu.
Z jednej strony można to uznać za zaletę, w tym sensie, że jest to próbą trochę bardziej oryginalnego czy ożywczego spojrzenia na gatunek. Z drugiej zaś strony trochę to się gryzie z ideą tego gatunku, który raczej powinien opierać się na stopniowym narastaniu napięcia do wybuchowego finału, a nie na kilku drobnych „punktowych wybuchach”. Zwłaszcza, że prowadzi to czasem do gubienia tempa, a ponieważ Dom snów nie może się zdecydować czy być dramatem czy trhillerem, także czasem do pomieszania i gubienia wątków.
Niemniej jednak film ten ogląda się nieźle jeśli nie traktuje się go jako trhiller z elementami dramatu, ale jako dramat wykorzystujący do opowiedzenia historii motywy dreszczowca i nadprzyrodzone. Historia opowiedziana w filmie jest naprawdę smutna i przejmująca. Jest przy tym świetnie zagrana.
I przy nastawieniu do niej, zakładającego dramat z elementami nadprzyrodzonymi, brak spójności klimatu i historii i pewne nieścisłości fabularne z tego wynikające nie rażą jakoś szczególnie.