Ostatnio nie miałem szczęścia do wyboru seansu na wieczór. Kilka moich kolejnych decyzji, co do tego jaki film odpalić, było mocno nietrafionych. Zwykle wybierałem ghost story, bo uważałem ten gatunek za „bezpieczny” do oglądania, czyli taki, który zawsze jakiś tam poziom trzyma. Niestety trafiały mi się, jakby to ujął pan Lubaszenko, same kaszany (kiedyś będzie trzeba je opisać, eh…). Na szczęście przypomniałem sobie, że na stronie horroryonline.pl jest pewna świetna opcja- LOSUJ FILM. Raz kozie (na przykład kozłowi z filmu „The Witch”) śmierć- pomyślałem. I kilknąłem. Wylosował się horror- „American Mary”.
I już wiem, że częściej będę korzystał z opcji losowania.
Pomysł na historię jest mocno niestandardowy, oryginalny i na dodatek odnosi się do rzeczywistego zjawiska. Otóż pewna niezwykle zdolna, pracowita i ambitna studentka chirurgii zostaje zgwałcona przez wykładowcę. Na skutek tego traumatycznego wydarzenia rzuca naukę, a ponieważ nie ma też pieniędzy na życie, postanawia wykorzystać swoje umiejętności do spełniania mrocznych marzeń fetyszystów modyfikacji ciała. Oraz do makabrycznej zemsty. Brzmi jak fabuła porypanego obrazu z gatunku „gore”? Też tak o filmie myślałem, ale okazał się on czymś o wiele, wiele więcej.
Tak, film jest szokujący, ale nie w sposób jaki oczekiwałem. Wyobrażałem sobie festiwal scen operacji pokazanych w sposób krwawy, bezkompromisowy i w całej okazałości (nie, żebym tego akurat chciał, ale myślałem, że tak będzie). Jest jednak inaczej. „American Mary” szokuje przede wszystkim samymi pomysłami klientów gabinetu studentki. I chociaż są one troszkę przesadzone, to jednak nie na tyle, żeby film stał się jedynie kampową zabawą dla koneserów i dodatkowo odwołują się do tego, co już teraz można znaleźć w internecie oraz na rodzimej scenie hiphopowej (w mniejszej skali, ale tylko trochę). Jest to wszystko na tyle wiarygodne, żeby wypadło przekonująco i przez to rewelacyjnie! (mówię o chęciach klientów a nie samych zabiegach, które nie są zbyt szczegółowo pokazywane, co uważam za właściwą decyzję). Naprawdę mi cierpła skórą i robiło mi się sucho w ustach w niektórych momentach. A ludzie z takimi zmianami chodzą przecież po ulicach. Pokazanie tego wszystkiego od kuchni jest według mnie nie tylko szokujące, ale niesie ze sobą niesamowity ładunek emocji oraz ma głębie i przesłanie. Mówię wam, niesamowita historia!
Fanów typowego, fizycznego szokowania, pragnę też uspokoić. Tego, co Mary (tak się nazywa główna bohaterka) serwuje swojemu gwałcicielowi, nie powstydziłby się sam Kakihara, legendarny sadysta z klasycznego obrazu „Ichi- the killer”. W ogóle ta akcja jest jakby żywcem wyjęta z „Ichiego”.
Jeśli to wszystko, co napisałem nie starczy za rekomendację, to lecę dalej. Aktorstwo jest świetne! No, przynajmniej świetna jest główna bohaterka. Jej kreacja, po prostu mnie pochłonęła. Naprawdę jest bardzo charakterystyczna, specyficzna, wyjątkowa. I bardzo ciekawa. Do Mary już w pierwszych scenach poczułem sympatię, a maniera gry aktorki pasowała mi na maksa. Na dodatek dziewczyna przez większość filmu paraduje albo w kitlu, albo w gorsecie, szpilkach i pończochach. A, że jest niczego sobie, to mamy kolejny plus.
Ale to jeszcze nic. następny plus jest taki, że, pomimo, że wstrząsający, film nie jest horrorem (paradoks!). A przynajmniej nie przede wszystkim. „American Mary” przywołuje mi na myśl dzieła z kraju gnijącej wiśni takie, jak „Strange Circus” czy „Miłosne piekło”. Tak, film ma głębie, jest momentami poetycki (zwłaszcza w zakończeniu) i jest to poetyka perwersji. I tak, jest też filmem o miłości. Jest tu zresztą i dramat, i miłość, i samotność, i cierpienie i popadanie w szaleństwo. I zemsta. Może nie jest to aż tak poetycka poetyka, jak w wymienionych wcześniej „asianach”, ale to dobrze. Jest jej na tyle dużo, że film jest niesamowicie wciągający, poruszający, głęboki i momentami piękny i na tyle mało, że jest przede wszystkim filmem rozrywkowym i przystępnym w odbiorze. Ale też z dobrym przesłaniem.
Na koniec podsumuję tylko zdaniem, że dawno nie widziałem czegoś tak dobrego i nawet jak odłożę na bok te wszystkie ghost kaszany, które serwowałem sobie ostatnio, to, porównując nawet z innymi horrorami, które oceniłem jako dobre, ten wygrywa w przedbiegach. W każdym filmowym aspekcie, jest tu bardzo dobrze, a że rzadko się spotyka dzieła, które nie mają słabych stron, to w całości oceniam „American Mary” jako film rewelacyjny.
Tak jak opcję-losuj film.