Lubię czasem zapodać sobie jakąś ciekawą krótkometrażówką po potylicy.
Jeśli opowiada ona o gnieżdżącym się w kanałach chomiku mutancie… super. Jeśli przedstawia perypetie morderczej pomarańczy… jeszcze lepiej.
A najfajniej dzieciaczki jest wtedy, gdy można nacieszyć ślepia połączeniem gatunku ludzkiego z czymś potwornym, dajmy na to rekinem.
Twórcy tego dzieła chcieli jednak wykminić coś nieco bardziej oryginalnego, więc skrzyżowali nasz gatunek z węgorzem.
Całość trwa jedynie kilka minut, ale ma w sobie nielichy potencjał.
Pewien doktorek pała dość niezdrowym uczuciem do więzionej przez swoich szefów mutantki. Ta dwoi się i troi, by zachęcić swego nadzorcę do zaprawionych rybim śluzem igraszek i… więcej nie ma co gadać, przecież nie będę spoilerował tak krótkiego filmu.
Pomimo KOSZMARNEJ ee… muzyki, która nie dość, że psuje klimat i tworzona była prawdopodobnie przez głuchego baletmistrza nie ma się tu do czego przyczepić i jest naprawdę klawo, choć prosto i bez kombinowania.
Co prawda podczas seansu nie zdążyłem nawet otworzyć piwa (palec zaklinował mi się pod zawleczką) ale tuż po jego zakończeniu wychlałem jedno.
Na szczęście słuch mam dość słaby i „muzyka” tu zawarta nie drażniła mnie aż tak mocno…
Kłamałem. Wkurwiała i zepsuła mi pozytywny odbiór, dlatego dwa piwencja.
Dla zainteresowanych:
https://www.youtube.com/watch?v=jXn4eqKvT8I
Werdykt: