Odkąd pamiętam, zawsze byłem fanem horrorów w klimatach piekielnych. Niestety sympatyk tej tematyki nie ma łatwego życia. Duża część filmów w tym gatunku to albo obrazy o morderczych sektach (typu Baskin lub House of the Devil) albo przedstawiających egzorcyzmy Emilly Rose, Anny Ecklund czy innej Pippi Langstrum, które oczywiście złymi obrazami być nie muszą, ale mnie osobiście marzy się dzieło w którym obecne będą składniki typu: przerażające biblijne przepowiednie, łamanie zakazanych pieczęci, otwieranie piekielnych czeluści, czterej jeźdźcy galopujący po krwawym niebie, armia ciemności grająca na trąbach Hihgway to hell oraz inne podobne rzeczy.
Oczywiście trochę koloryzuje, ale wciąż poszukuję filmu, gdzie oddany zostałby wszechogarniający fatalizm związany z nieuchronnością zbliżającego się końca świata i pokazana została siła, moc, potęga oraz bezmiar badassostwa księcia ciemności (i wyjątkowo nie piszę tu o Ozzym).
Dlatego też pełen nadziei odpaliłem Lost Souls. Fabuła opowiada właśnie o przepowiedni mówiącej o nadchodzących narodzinach syna pierwszego upadłego anioła oraz ekipie księżulków egzorcystów próbujących temu wydarzeniu zapobiec. Wiem, fabuła bardzo standardowa, ale ośmielę się zaliczyć to do plusów, gdyż, w teorii, tego się właśnie oczekuje od tego typu filmów, a poza w tym fabuła ma kilka smaczków oraz wątków czyniących opowieść naprawdę dobrą i nie do końca jednak standardową.
Obraz z realizowany jest świetnie pod względem warsztatowym. Cały entourage: scenografia, efekty specjalne (których nie ma w sumie wiele), aktorstwo (Winona Ryder), scenariusz itd. prezentują hollywoodzki poziom. Postacie napisane są pomysłowo, rozbudowane psychologicznie i z głębią, każda z nich ma jakąś historię. Mamy główną bohaterkę, która w młodości była egzorcyzmowana, mamy pisarza, który interesuje się sprawami wielokrotnych morderców i psychologią zła obecnego w ludziach, mamy ciekawy wątek egzorcyzmów w szpitalu psychiatrycznym a wszystko to, oceniając obiektywnie, jest ukazane interesująco.
Tylko co z tego, jeśli mija się z oczekiwaniami? W filmie momentów horrorowo satanistycznych jest jak na lekarstwo. W pierwszej połowie obrazu, poza sceną początkową, w tym aspekcie nie dzieje się nic a film przypomina kryminał a nawet dramat psychologiczny o ludziach mających po prostu świadomość przyjścia syna szatana (znów trochę koloryzuję, ale coś jest na rzeczy). W zamyśle takie prowadzenie fabuły miało pewnie służyć budowie klimatu. Może i buduje, ale w drugiej połowie, choć coś zaczyna się wreszcie dziać, horroru jest nadal niewiele. Opowieść wciąż snuje się powoli i nawet w samej końcówce szału nie ma. Na dodatek zakończenie odgadłem na jakieś 20 minut wcześniej, więc na jakiś super zakasujący twist liczyć nie można.
Koniec końców ja się wynudziłem. Chociaż obiektywnie rzecz biorąc i odłożywszy na bok moją piekielną zajawkę, uważam, że film nie jest zły. Zrealizowany jest wzorowo, postacie są dobrze napisane i dobrze zagrane, a sama historia rozbudowana i niegłupia. Tak więc można obejrzeć. Jakby co, zostaliście ostrzeżeni.
P.S. Obraz w sumie pod względem plusów i minusów kojarzy mi się z filmem The Gathering, który oceniłem bardzo dobrze. Tam po prostu nie nastawiłem się na horror a i fabuła była bardziej oryginalna oraz nie obiecywała czegoś, czego wcale nie miała zamiaru dać.
http://horroryonline.pl/…/stracone-dusze-lost-souls-2000/942