Ci z was, którzy śledzą mojego fanpage’a lub/i stalkują mój prywatny profil, mogą wiedzieć, że temat zombie przejadł mi się do tego stopnia, że zamiast odpalić sobie tego typu produkcję, wolę już przeglądać archiwalne zdjęcia z dzieciństwa lub smarować czoło olejkiem różanym… wspaniale wpływa na cerę.
Tej produkcji postanowiłem jednak dać szansę i muszę przyznać, że była to cholernie dobra decyzja. Bo czy jest na świecie przyjemniejszy widok, niż stado nieumarłych żyraf pędzących na złamanie karku, byprzegryzać gardła i odrywać ludziom członki? Sami odpowiedzcie sobie na to pytanie.
Wyobraźcie sobie park, który ma służyć za azyl dla najrzadszych przedstawicieli rozmaitych gatunków zwierząt. Niedługo ma on zostać otwarty dla zwiedzających, ale w międzyczasie coś idzie cholernie nie tak.
Z laboratorium ucieka kilka zarażonych dziwacznym wirusem małp, które rozprzestrzeniają się po parku, infekując inne gatunki chorobą, która przekształca je w nieumarłe bestie. Strażnicy parku mają pełne ręce roboty, bo do cwaniakowatych małpek dołączają wspomniane wcześniej żyrafy, koale i kilka innych, obecnie agresywnie nastawionych do człowieka gatunków.
Dzieje się tu zajebiście sporo, a zabawa jest naprawdę wysokich lotów, o ile oczywiście lubicie pokracznie zrobione, acz cieszące oko filmy.
Dziwne to, ale Asylum tworzy coraz to lepsze produkcje i pozostaje mi tylko czekać, aż w końcu wpadną na pomysł, by stworzyć dzieło o nazwie „Arachnoshark”… to takie moje małe marzenie.
Podsumowując, „Zoombies” to kawał kretyńsko głupiego, ale naprawdę zabawnego kina, przy którym będziecie mogli zrelaksować się po ciężkim dniu pracy.