Gdy niepełnosprawni tracą cierpliwość, zawsze robi się cholernie nieciekawie. W powietrzu latają siekiery, piły oraz bezprzewodowe suszarki, których pokaźna ilość jakimś cudem została upchnięta w małej walizeczce. Gdy jednak trzeba stanąć na wysokości zadania, zawsze można na nich liczyć, zwłaszcza gdy horda zombiaków zaczyna dobierać się do waszych członków rodziny.
Na obozie dla ludzi z defektami psychofizycznymi, dochodzi do zdarzeń, które zadziwiłyby nawet doświadczonego pracownika komisji wojskowej. Coraz liczniejsza grupa nieumarłych grasuje w okolicy, nie wybrzydzając zanadto i konsumując każdego, kto nie jest w stanie uciec przed ich zębiskami.
Podstarzały farmer, który miał już do czynienia z truposzczakami i widział nawet konia zombie, razem ze swoim synem oraz upośledzoną córką musi wydostać się jakoś z tej matni. Murem za nim stają obozowi opiekunowie oraz ich podopieczni, którzy choć początkowo nie potrafią dostosować się do sytuacji, to w końcu wesoło latają po okolicy wycinając w pień zdechlaków.
Nie oszukujmy się, prezentowana tu produkcja jest czysto amatorska, ale co najważniejsze, zrobiona jest z niezłym polotem i wyraźnie widać, że autorzy podeszli (nie)poważnie do swojej pracy, czego efektem jest to, że nie ochlałem się jak świnia podczas seansu.
Jeśli więc lubicie śmieszkowate, niskobudżetowe i amatorskie kino, to powinno się wam spodobać, choć oczywiście wybitnie zabawny czy wciągający film to nie jest.
Jeden komentarz
Ale konia zombie to bym chciał zobaczyć 😮