Szczury to taki rodzaj zwierzaków, który potrafi zrobić bardzo wiele, by tylko dożyć do dziesiątego, a pojęcia, takie jak jak honor czy bariera wstydu nie figurują w ich słowniku. Raz nawet widziałem, jak pewien przedstawiciel tego gatunku, z prętów od klatki i folii aluminiowej tworzył obsceniczne akty, których nie powstydziłby się podstarzały zwyrol… serio gadam.
Co to ma wspólnego z recenzowanym tu filmem? Niewiele, chciałem po prostu wprowadzić was w klimat, nim ruszymy dalej i zanurzymy się w świecie nieetycznych eksperymentów oraz przygłupich aktywistów walczących o prawa zwierząt. Czemu przygłupich? Dowiecie się.
Pewien doktorek eksperymentujący na roślinach, dopadł w swe spracowane łapki specyfik, którego wykorzystanie zaowocowało zwiększeniem masy pomidorów, ogórków oraz każdej odmiany warzyw, których hodowla wiąże się z ryzykiem utraty zdrowia oraz życia.
Po jakimś czasie, wielbiący białe kitle naukowiec daje się przekonać przez kumpla z pracy i wypróbowuje specyfik na szczurze, który faktycznie kilkukrotnie zwiększa swe rozmiary.
Pech jednak chce, że do jego niezbyt pilnie strzeżonego laboratorium włamuje się banda uczniaków, którzy chcą uwolnić wszystkie obiekty doświadczalne, na czele z przedstawicielami rodziny gryzoni. Na miejscu zostają jednak zaatakowani i zmasakrowani przez zębate potworki, które uciekają do kanałów, zagrażające tym samym całemu miastu.
Przykro mi to stwierdzić, ale recenzowany tu sequel nie jest tak interesujący i pomysłowy jak część pierwsza, która choć arcydziełem nie była, to jednak bez wątpienia coś w sobie miała.
Tutaj całokształt jest mało ciekawy, raczej nudny i sztampowy, przez co dosyć ciężko jest się wciągnąć w perypetię doktorka i jego wiecznie obrażonej na cały świat kobiety. Finalnie rzecz biorąc, możecie w wolnej chwili zapuścić sobie ten film, ale rewelacji się nie spodziewajcie.