Ten film wybrałem przyciągnięty magią nazwiska Del Toro, bo dzieła nim firmowane, które do tej pory oglądałem czyli „Labirynt Fauna” i „Sierociniec” (wiem, wiem – w tym drugim Guillermo przede wszystkim występował jako producent, ale jednak) uważam za super. Nie da się ukryć, że twórca ten ma swój charakterystyczny, oryginalny styl, w którym łączy dramat, baśń oraz grozę i którego filmy zwykle cechuje przede wszystkim wspaniała historia i świetna fabuła.
„Kręgosłup diabła” ma wszystkie te cechy.
Jest przede wszystkim rozbudowana opowieść, dziejąca się w sierocińcu, którego przeszłość naznaczona jest krwawą historią, jest dramat dzieci w nim żyjących oraz dramat hiszpańskiej wojny domowej. Jest duch nawiedzający stary budynek, są w końcu pełne pasji i namiętności relacje międzyludzkie i niecne zamiary. Jest też tajemnica, której rozwiązanie poznajemy na końcu, i która jest oczywiście odpowiednio mroczna oraz jest alegoryczność fabuły jako całości.
W warstwie technicznej są piękne plenery, dodające klimatu zdjęcia, potęgująca przesłanie scenografia (bomba na środku dziedzińca), są dobre dialogi itd.
Chciałoby się powiedzieć-typowy Del Toro.
Ale jeśli uważacie, że to zaleta, to raczej powinienem napisać- typowy Del Toro… jest typowy.
Sierociniec z krążącym po korytarzach duchem dziecka? Mroczna historia, której głównymi ofiarami są najmłodsi, a którzy okazują się na końcu mądrzejsi i bardziej moralni niż „ci źli dorośli”? Okropieństwa wojny domowej? Znowu? Seriouslly?
Oglądając słyszałem w głowie słowa divy Maryli-Ale to już było. A w zasadzie dopiero będzie, bo „Kręgosłup diabła” powstał wcześniej niż „Sierociniec” czy ” Labirynt Fauna”.
I może w tym problem.
Tu bowiem dostajemy wszystkie motywy, które są późniejszych dziełach Del Toro, ale bez tego rozmachu i kunsztu rozwiniętego w pełni. (i mam na myśli, że motywy te nie są podobne, ale co do istoty te same). Historia nie jest w chyba nawet w połowie tak tajemnicza i pełna zagadek jak w „Sierocińcu” a zakończenie to nawet chyba nie jest w jednej trzeciej tak niesamowite.
O wizualnym rozmachu rodem z „Labiryntu Fauna” to nawet nie ma co mówić.
Na dodatek odniosłem wrażenie, że wątek nadprzyrodzony jest jakby wciśnięty na siłę, jest go też za wiele żeby odbierać film w kategorii dramatu i za mało, żeby mówić o filmie grozy (słowo „groza” w tym przypadku to też nadużycie, po prostu wątek nadprzyrodzony jest…nadprzyrodzony). Mam wrażenie, że Del Toro po prostu w tym dziele nie rozwinął jeszcze w pełni skrzydeł.
Czy więc film jest zły? Nie. Jest dobry. Momentami bardzo
Można go polecić zagorzałym fanom twórczości mistrza, którym Del Toro niewątpliwie jest oraz zwyczajnym oglądaczom, żeby zobaczyli jak powinno się tworzyć dobre historie i kręcić je z warsztatowym kunsztem. Natomiast nie polecam tym, którzy (tak jak ja) skuszeni zostaliby wspomnieniem pozostałym po seansie „Sierocińca” bądź „Labiryntu Fauna”. Ci niech sobie po prostu odpalą, któryś z tych filmów jeszcze raz.
A jak chcą się po prostu odmóżdżyć to Pacific Rim:P
http://horroryonline.pl/film/kregoslup-diabla-el-espinazo-del-diablo-2001/981