Aktywizm ekologiczny to bardzo fajny sport drużynowy, gdyby ktoś nie wiedział. Zamiast latać za szmacianą piłką czy też biegać z drewnianą pałeczką po bieżni można przykuwać się łańcuchami do buldożerów, przywiązywać się do drzew, albo wysadzać w powietrze fabryki przemysłowe.
Jeśli mało wam emocji, można zawsze pójść na kompletny hardcore i walczyć o życie przeciwko plemieniu ozdobionych gustowną, czerwoną farbką kanibali. Na taką właśnie rozrywkę została skazana grupka znajomych, którym zachciało się ratować Matkę Ziemię.
Nim spotkał ich taki los, polecieli na tereny tropikalnych lasów, by chronić je przed zapędami białego człowieka. Na ich nieszczęście podczas drogi powrotnej ich samolot rozbił się na terenach zamieszkanych przez ludożerców, którzy nie stronią od zadawania bliźnim przeróżnych, makabrycznych tortur.
Eli Roth, twórca tego dzieła wybitnie lubuje się w ukazywaniu widzom makabry i trzeba przyznać, że kilka scen jest naprawdę niezłych. Do tego ze dwa razy zdarzyło mi się chrumknąć z rozbawienia, w trakcie gdy bohaterowie w niewoli zaczęli robić dosyć niesforne, żeby nie powiedzieć uwarunkowane naturalnie rzeczy.
O ile zielony kolor ponoć uspokaja, to w tym przypadku natężenie tej barwy było tak duże, że po seansie wychodząc do kwiaciarni odruchowo obawiałem się tego, by nie zostać pieprznięty ostrym narzędziem przez panią za ladą.
Sami więc widzicie, że to nie przelewki. A co do samego filmu, to bardzo przyjemnie się go ogląda i w zasadzie nie mogę wskazać jakichś minusów. No, może gore mogłoby być nieco więcej, ale pewnie przesadzam. W każdym razie warto poświęcić chwilkę na obadanie tego dzieła, bo jest naprawdę zacne.
Jeden komentarz
A nawet zacząłem ostatnio oglądać ten kanał, a potem jakoś przestałem, ale teraz chętnie do nich wrócę 🙂