Przy okazji setnego posta zastanawialiśmy się, kto z naszych recenzentów, ze względu na gusta, może zostać „przypisany” jako specjalista od określonego gatunku i klimatu, i akurat największe problemy były z wybraniem czegoś dla mnie. Na dziś dzień nadal problem ten nie został rozwiązany w 100% , w tym sensie, że nadal trudno mi wskazać jakiś gatunek, który wiem, że ma u mnie pierwszeństwo i dlatego wybieram coś w tych klimatach, ale zauważyłem, że istnieje taki klimat, który jak już wybieram to okazuje się, że mi się podoba (La Harencia Valdemar, Necronomicon, Dagon). Mowa o filmach klasyfikowanych na horroryonline.pl jako Lovecraftian.
Z zaświatów (From beyond) jest właśnie filmem mocno czerpiącym z dorobku pana Howarda Phillipsa (jest podobno na podstawie jednego z jego opowiadań). I w tej części, w której film ten możliwie ściśle odwołuje się do motywów z prozy Lovecrafta, obraz ten muszę ocenić jako bardzo udany.
Przede wszystkim bardzo (znów) przypadł mi do gustu motyw, który tak skomplementowałem przy okazji La Harencia Valdemar tj. zasugerowanie istnienia równoległego świata, istniejącego dokładnie za naszym, na nawet dokładnie w tym samym miejscu i czasie, oddzielonego tylko kotarą, za którą niektórzy chcą zajrzeć, co w konsekwencji sprowadza ich w otchłań szaleństwa. Niby można narzekać, że już się to gdzieś widziało, ale co ja poradzę, że uwielbiam ten motyw i uważam go za jeden z najlepszych w dorobku ujmowania istoty horroru. To prawie zawsze służy dobrze każdej historii. W „Z zaświatów” motyw ten przedstawiony został przy tym w sposób tak bezpośredni jak to tylko możliwe, tj. nie mamy tylko zasugerowania, ale częściowo wręcz ukazanie, świata „poza” (no w zasadzie jego mieszkańców) i urządzenie służące do uchylania kotary. Dodatkowo popadanie w szaleństwo, (któremu towarzyszą zmiany nie tylko psychiczne, ale i fizyczne) osób, które chcą za nią zajrzeć lub już to zrobiły. Ta część filmu jest i świetna i przerażająca.
Od połowy twórcy lecą już w full body horror, co oceniam trochę niżej bo nie przepadam za tym gatunkiem, dodatkowo w tak dużej dawce. Natomiast jeśli jesteś fanem to będzie pan zadowolony, bo reżyser (i twórcy efektów) poszli i tu na całość i sceny jakie pokazują wciągają nosem i Hellraisery i Coś. Wszystko to wykonane w konwencji Reanimatora (wszak za From beyond stoją ci sami twórcy, a nawet aktor grający rolę główną!) i podlane sosem bezkompromisowych gumowo-oślizgłych efektów z lat 80.
W konsekwencji mamy wybuchową mieszankę sci-fi (trochę), Lovecraftian (bardzo) i body horroru (ogromnie bardzo) w stylu właśnie osławionego Reanimatora (efekty, odrobina potraktowania „z przymrużeniem oka”). Dodatkowo jako rekomendację mogę napisać, że film budzi też pewne skojarzenia (poszczególne sceny lub dialogi) z filmem „Ukryty wymiar” (rewelacyjnym) albo taką książka pt. „Gen” (bardzo dobrą) Także wiecie, już że jest to dobre, a nawet bardzo dobre (jeśli lubisz body horror).
http://horroryonline.pl/film/zza-swiatow-from-beyond-1986/687
Zdjęcie: okładka VHS From beyond, autor okładki nieznany, Mac Ahlberg- zdjęcia, Stuart Gordon- reżyseria