Ale pojechałem sobie z dosłownym tłumaczeniem, co? Czasami mi się to zdarza, bo skoro polscy dystrybutorzy tworzą przeróbki, od których każdego prawdziwego kinomana pieką cycki, to dlaczego ja od czasu do czasu nie mogę dać upustu swojej fantazji?
Skoro zacząłem się wam tłumaczyć, to pozwólcie, że powiem jeszcze, co przekonało mnie do odpalenia tego filmu. Otóż plakat, który pyszni się powyżej urzekł mnie w jednej chwili! Tło sugerujące nielegalne eksperymenty, kaprawy insekt, który z pewnością wygląda lepiej niż w filmie i kobiecy tyłek… dla mnie git.
Niestety, jedyną ciekawą rzeczą, która miała miejsce podczas seansu, było przypadkowe zadławienie się orzeszkiem, przez waszego nadwornego recenzenta, ale nim zacznę pastwić się nad przeróżnymi gównianymi aspektami, które spowodowały u mnie lewoskrętną turbulencję jelit, opowiem wam co nieco o fabule.
Wojskowa i tajna jak jasna cholera łódź podwodna zgarnęła na swój pokład ładunek, który zaginął sporo czasu temu. Oczywiście, ów towarem z odzysku jest gromada gigantycznych skorpionów, które zostały genetycznie usprawnione przez jajogłowych, wykonujących tylko rozkazy przełożonych.
Gdy załoga zostaje wymordowana, na miejsce przybywa grupa specjalistów, wyszkolonych w zabijaniu, patroszeniu oraz resetowaniu komputerów za pomocą „Kubusia” w plastikowej butelce, a takie umiejętności, to prawdziwa rzadkość.
Już podczas pierwszych potyczek z robalami, na jaw zaczynają wychodzić tajemnice, kryjące się za projektem, a jedną z nich jest fakt, że to prawdziwe cuda inżynierii genetycznej, na których zarobić można masę kasy… kumacie czym to się kończy? No to słodko.
Wiele mogę zarzucić tej produkcji, wymieniając choćby wkurzających bohaterów, złe efekty, masę dłużyzn i schematyczną opowieść, ale tym, co najbardziej mnie irytowało jest wszechobecny mrok i praca kamery. Nieczęsto zdarza się fajne ujęcie, a jeśli już, to i tak trzeba wytężać wzrok, bo ciemność jest tak potworna, że często trzeba się domyślać, co w ogóle dzieje się na ekranie.
Jak dla mnie to kompletna strata czasu, a każdego, kto się ze mną nie zgodzi, wyzwę do pojedynku na gołe klaty. Słowo się rzekło!