THE BLACKOUT
–
ZACIEMNIENIE
Lubicie filmidła ocierające się o niskobudżetowy survival horror? W takim razie dzieciaczki, nie mogliście trafić lepiej!
Zarzucając patrzałką na plakat byłem pewien, że będzie to marna kalka jednego z filmów z serii „Feast”, ale dzieło to bardzo pozytywnie mnie zaskoczyło, ponieważ choć koncept jest podobny do wspomnianej przeze mnie produkcji, to oglądało się go jednym tchem.
Ciekawi zapewne jesteście o co tutaj lata, prawda? Sprawa wygląda tak: miasto nawiedzają potężne trzęsienia ziemi, które są jedynie zapowiedzią czegoś znacznie bardziej potwornego…
Nie dość, że metropolia rozpada się na kawałki niczym trędowata prostytutka, to do tego z wnętrza ziemi wypełzają mniej więcej humanoidalne stwory. Przybysze wyglądają z grubsza jak ludzie, ale różnice są następujące:
1. Ich skóra jest czarna i pokryta długimi, twardymi włosami.
2. Paszcze pełne zębów są zabójcze, lecz nie aż tak, jak uzbrojony w kleszcze ogon.
3. Ich ciekawą cechą jest to, że wytwarzają pole magnetyczne wyłączające wszelkie znajdujące się w pobliżu urządzenia.
Grupka znajomych mieszkających w jednym wieżowcu będzie musiała stawić czoła stworom i utorować sobie drogę ucieczki poza granice budynku. Problem polega na tym, że nie wiedzą co zastaną po wyjściu na ulice i czy nie wpakują się w jeszcze większe bagno.
Widać, że filmidło zrobione jest z polotem i pasją tworzenia, choć niczego odkrywczego tu nie uświadczyłem.
Mimo, że żaden bohater nie wyróżnia się niczym szczególnym i właściwie każdy z nich jest płaski jak heblowana deska nie przeszkadza to w seansie, na którym z pewnością będziecie się dobrze bawić, o ile nie macie wygórowanych wymagań.
Dla zainteresowanych:
Werdykt: