Każdy, kto skubnął choć trochę tematykę kina klasy B i C, mógł spotkać się kiedyś z tym filmem. Z biegiem czasu, po sukcesie pierwszej części, zaczęły powstawać coraz to nowe sequele, które powielały oraz przekształcały pomysły zawarte w pierwowzorze.
Przyznam szczerze, że gdy po raz pierwszy, jeszcze za gówniarza oglądałem ten film, bałem się w nocy zejść z łóżka. A nuż coś capnie mnie za nogę i wciągnie pod ziemie? Teraz, gdy jestem dorosły wciąż wole biegać niż poruszać się spokojnym krokiem, co być może jest efektem zbyt długiego obcowania ze „Wstrząsami” .
Sama fabuła przedstawia się następująco: Dwaj kumple, Earl i Valentine, kręcą się po Nevadzie w poszukiwaniu zarobku, a że żadnej pracy się nie boją, podłapują małe fuchy, zlecane przez mieszkańców miasteczka o wymownej nazwie Perfection.
Kiedy młoda studentka sejsmologii, badająca poziom wstrząsów sejsmicznych odkrywa, że pod ziemią kryję się coś więcej niż pospolite robactwo i zaschnięte końskie łajno, sprawy przyjmują bardzo zły obrót.
Ogromne wężoidy, ślepe niczym krety zaczynają polować na wszystko co popadnie, a że zawalają jak małe ciuchcie, ciężko przed nimi czmychnąć.
Cały film jest utrzymany w żartobliwym klimacie, a oglądając go, nie nudziłem się ani przez chwilę. Zabawne gagi, wartka(co to kurwa za słowo?) akcja, fajnie wyglądające stwory i prosta, wciągająca fabuła to niewątpliwe atuty tego obrazu.
Kevin Bacon oraz Fred Ward, bardzo dobrze spisują się jako główni bohaterowie, jeszcze bardziej rozkręcając ten film, tak więc, z czystym i spokojnym sumieniem, mogę wam go polecić. Bardzo dobre kino klasy B.
Dla zainteresowanych:
http://www.youtube.com/watch?v=liJfZvXdiTE
Werdykt: